Na samym wstępie uprzedzam, ryb tu nie ma, nie łowię w tym roku
i w poście ponudzę o "karabinach".
Ktoś narzekał że na forum mało się dzieje a i ja obiecałem że wstawię coś od siebie więc zebrałem kilka zdjęć i wstawiam.
Miałem zacząć od sierpnia, jednak po przejrzeniu zdjęć zanudziłbym Was i zacznę od końca września czyli początku kolorowej jesieni.
Nie ma chyba weekendu żebym z Martą nie zapakował do wozu aparatu, jakiegoś jedzenia i oczywiście dobrego humoru. Cel wypraw zawsze taki sam - brak celu, krótko mówiąc prostym językiem "koko dżambo i do przodu" dzięki czemu znamy już niemal każdy dukt, zakręt czy przydrożny krzyż leżący w promieniu kilku kilometrów od koryta Narwi. Dzięki tym "wyprawom" dowiedzieliśmy się że stając za szlabanem koło promu w miejscowości Rogoźno-Nowy Lubiel (znamy miejsce dokładnie lecz mamy problem z zapamiętaniem miejscowości), i nic nie robiąc tylko podziwiając Narew spowodujemy dość szybkie przybycie po drugiej stronie rzeki Pana obsługującego prom, który to bardzo sprawnie odpala pływadło i po kilku minutach pod nasze opony dociera blaszany wjazd - a że głupio odmówić rejs wielokrotnie już przeprawę pokonywaliśmy (ok.12-15zl w jedną stronę). Tak więc jeśli ktoś ma taką potrzebę to polecam przeprawę bo nie trzeba jechać na most do Pułtuska cz też Różana.
Dobra bo się zapomnę i zdjęć nie powstawiam, przeprawa promowa była na koniec lata, mamy jesień i tego się przytrzymam.
Pod koniec września spotkałem znajomego, ma domek w Zambskach i tam z nim rozmawiałem. Zaczął nudzić coś o jakimś starorzeczu w lesie, które w czasie dużych wód łączy się z Narwią i z tego co wie to w tym roku "zabrano" bardzo dużo ryb (kłusownicy). Znam te tereny dość dobrze ale za cholerę nie mogłem się połapać o czym on mówi. Wielokrotnie jeździłem do Zambsk nie przez Obryte tylko przed Psarami odbijałem w las na Tocznabiel, lecz tam niczego takiego nie ma, podobnie jak jadąc przez las (zabronione
- trasa na Ponikiew, droga oznaczona i zamknięta szlabanami, można je ominąć). Męczyło mnie to miejsce dłuższy czas aż będąc na Zambskach mówię do Marty, dawaj znajdziemy te starorzecze w lesie - no i się zaczęło. Po kilkunastu kilometrach i dłuższej chwili mijającej na błądzeniu po łąkach, polach i lasach odnaleźliśmy starą drogę, bardzo kiepską drogę ale i ślad starorzecza. Ciężko mi dokładnie wytłumaczyć jak tam dojechać, zresztą po co ktoś z Was miałby tam jechać, ale dla upartych jadąc od "pałęki" prosto przez działki w las (jadąc od Zambsk przez Tocznabiel nie jedziemy asfaltową drogą w las, tylko odbijamy w prawo w szutrową/piaszczystą). Droga po deszczu tragedia, wąska, śliska i łatwo się z niej ześliznąć w grząską ziemię. Jadąc nią widzimy cały czas po lewo wąski "strumyk", który to z czasem robi się coraz szerszy i szerszy aż do szerokości ok.25-30m. Długość tego starorzecza jest ciężka do określenia (lekko kilkaset metrów), dziwne jest też to że nie ma tego na żadnej mapie (automapa czy mapy google nic nie pokazują), jeszcze dziwniejsze jest to że ten znajomy wspominał że starorzecze ma połączenie z Narwią przy wysokim stanie wody - którędy?, bo jadąc starorzecze mam po lewej a Narew po prawej więc jedyna możliwość to przelanie wody przez to coś co wcześniej nazwałem "drogą" ale jak wtedy ludzie dojeżdżają do swoich działek. No ale dobra, odnaleźliśmy i w jednym z szerszych miejsc zaczęliśmy się rozglądać. Łapać na pewno tam coś łapią bo standardowo już po "spławikowcach" leży co kilka metrów jak nie pudełko po robakach to torba foliowa po zanęcie - więc coś tam pływa i patrząc na wodę to moim zdaniem ciężka do "skłusowania", no ale kumpel wie lepiej bo częściej tam w Zambskach bywa i jak mówił sam ryby stamtąd kupował
.
Tyle się o tym napisałem to teraz pokaże jak wygląda, na trzech zdjęciach
, bo tyle teraz mam a inne wstawię jak nie zapomnę w zimowej scenerii jak liście opadną - może ktoś będzie łowił z lodu.
Tak jak latem ulubionym naszym miejscem są Zambski tak jesienią jest Gnojno i ...., to później. "Wysoki" odwiedzam co i raz, niemal zawsze ktoś tam łowi i przy wyższym stanie wody jaki jest od dłuższego czasu ciężko by było znaleźć jakieś dobre miejsce - chyba że z wody, ale i tam o tej porze roku i ładnej pogodzie będzie konkurencja.
Pogląd na 77km rzeki.
Kolejny weekend, kolejny wyjazd, krótki i bliski ale za to pogoda dopisała
. To co mnie zaskoczyło to że tam gdzie jeszcze kilka lat temu trzeba się było przedzierać przez krzaki i chaszcze, dziś wjeżdżamy "bezproblemowo" samochodem. Miejsce bardzo atrakcyjne wędkarsko, przez co oblegane od wiosny do końca lata przez "siedleccaków" i to chyba przez nich jest zrobiona ta "droga" po wykarczowaniu krzaków i drzew
. Jakieś "cfaniaki" zrobili też kilka utrudnień dla mobilnych wędkujących - rozkopane pozostałe wjazdy tak że jeśli np. ja wjadę pierwszy i zostawię swój samochód przy pierwszym stanowisku to inni którzy dojadą później już dalej samochodem nie wjadą - mogę się tylko domyślać ile w sezonie letnim powstaje tam konfliktów i ostrych wymian zdań
. Kto ze zdjęć nie rozpozna miejsca temu piszę nazwę "zatoczka", dokładnie Narew poniżej zatoczki.
Szybki lunch i jedziemy dalej
, w tym miejscu niestety muszę się przyznać że z nieznanego mi powodu do kupy walających się śmieci dołączyliśmy swoją cząstkę w postaci tacki po grillu
= oczywiście w najbliższym czasie nasz błąd zostanie naprawiony i tacka przyjedzie do kontenera w Pułtusku.
Jadąc w dół rzeki w stronę "harcerskiej plaży" napotykamy po krzakach bardzo dużo samochodów i wędkujących. Wyglądało to jak jakieś zawody (rejestracje warszawskie), nie podjeżdżaliśmy bo i po cholerę przeszkadzać w połowach. Natomiast sama "harcerska" została bardzo mocno zdewastowana przez plażowiczów/wędkarzy przez ten sezon - obraz nędzy i tego na zdjęciach nie będzie. A i chyba to ostatni rok wjazdu osobówkami w te miejsce, wysoka woda zrobi swoje i albo ktoś wykarczuje nowy wjazd, albo plaża będzie dostępna tylko pieszo.
I zdjęcie ciekawostka - widział ktoś z Was takiego dużego dalmatyńczyka?
No i dzień wczorajszy, mieliśmy jechać do stolicy tyle że poranne otwarcie oczu szybko zweryfikowało plany i oczywiście wyjechaliśmy - ale nad wodę
.
Plan standardowy - "byle do przodu i uważać by nie rozbić samochodu", szybkie tankowanie, pół metra kiełbasy, jakieś pieczywo i już jedziemy. Pierwsze kroki na 66, to nie numer drogi tylko kilometr rzeki
i tam już wiemy że to chyba najcieplejszy dzień października - jest pięknie.
PS: czy tylko ja tej tablicy nie widziałem?, ktoś oprócz Marty chce mi wmówić że stoi ona tam już drugi rok?, ja przysięgam że widziałem ją wczoraj pierwszy raz a byłem tak w przeciągu dwóch lat co najmniej kilkadziesiąt razy
.
Z 66 jedziemy kierując się na Różan by tam przekroczyć Narew i wrócić lewym brzegiem do Pułtuska duktami przez nadnarwiańskie wioski - jednak w miejscowości Łaś i zobaczeniu tablicy Rzewnie wszytko staje się jasne i bez słowa wrzucam kierunek i skręcamy na żwirownię
. Skręcamy bo taka ładna pogoda może się już prędko nie powtórzyć i szkoda by było cały dzień przejeździć.
Jak tylko dotarliśmy i tak dobre humory poprawiła nam postawiona przez kogoś tabliczka
:
Lustro jeziora nękane tylko jedną łódką, na termometrze niemal 20C, jest pięknie i żal za dupę ściska że nie mogę choć trochę powędkować tak jak kilku wędkarzy w zasięgu wzroku - to nic w przyszłym roku na pewno się uda, tylko czy warto? - bo po dłuższej chwili już widzę łódkę płynącą w naszą stronę i staje się jasne czym starszy Pan się zajmuje. To rybak, wnioskuję po tym że na łódce na końcu numeru widnieje litera R. Patrzymy jak rybak wyciąga na łódkę kolejne metry sieci i cały ten czar miejsca pryska - jeszcze smutniejsze jest w tym wszystkim to że tak stojąc i patrząc widzę że sieć jest pusta
. Dopiero gdy ściągał kolejną z zastawionych sieci (naliczyłem ich pięć, a nie wiem ile ich zwinął przed naszym przyjazdem), widzę jak wyplątuje szczupaka plus minus 40cm, którego to oczywiście zabiera
.
Kolejna miejscówka siatkowa
- miejsce od którego nie dalej jak 50m ktoś wędkował.
Szkoda wielka szkoda że takie piękne zbiorniki są tak eksploatowane, do tego stopnie że są jałowe bo puste sieci też o czymś świadczą i jedyne to co tu chyba zostało to ładne widoki, które też zaczynają ginąć pod postacią domków i ogrodzeń oczywiście do samego jeziora
.
Gdy ja robię zdjęcia i podziwiam piękne widoki to Marta oczywiście znika w choinkach w poszukiwaniu grzybów, których też tu już nie ma, ale i tak jest zajebiście
.
Wołam ją wrzeszcząc "do wozu, lecimy dalej" i po chwili kobyła gna
. Przed mostem widzimy kilkanaście samochodów, łowią więc zjeżdżamy w dół i co widzimy - kolejne siatki tym razem oznaczone żółtymi bojkami i znów złość. Tym razem jesteśmy na wodzie połączonej z Narwią więc i zwyczaje w postaci oznakowania są inne bo w poprzednim miejscu niczego takiego nie było - ciekawe jak te jezioro jest uregulowane prawnie, czyja jest to woda
.
Ruszamy dalej z nadzieją że gorzej już być nie może i po kilkuset metrach widzimy pogłębiarkę wydobywającą piach. Stoi w miejscu gdzie jest niewielka grobla oddzielająca jezioro nad którym byliśmy wcześniej od starorzecza z dostępem do Narwi (przynajmniej tak nam się wydaje i tak to wygląda po obejrzeniu zdjęć satelitarnych z google). Jeśli to przekopią i połączą to miejsce to miałoby potencjał, oczywiście po pozbyciu się rybaków.
Jedziemy dalej, niestety jazdy za dużo nie ma bo wszędzie stoją już płoty
, tylko gdzieniegdzie jest możliwość dostępu do wody i tam pstrykam kilka zdjęć.
Po jakimś czasie leśnymi ścieżkami docieramy do początku naszego objazdu jeziora
, na szczęście rybak jest już w drugim końcu jeziora ciągle ściągając sieci których już zliczyć nie mogliśmy. My natomiast robimy na ciepło małe co nieco
(Martę zmogło
) i w tym czasie następuje dźwięk dzwonka i niestety pomalutku trzeba się zwijać do domu
.
Wracając już tak "podpisać listę" meldujemy się na Gnojnie, oczywiście w taką pogodę wędkujących sporo i z brzegu i z łodzi. Znajomych nie spotkaliśmy
.
To tyle tak w telegraficznym skrócie, jak widać nawet bez wędek można odwiedzać co weekend ulubione miejsca które za każdym razem ładnie wyglądają, przyciągają.
PS: zdjęć już nie mogłem bardziej pomniejszyć i zajmują koło 8MB, mam nadzieję że to nie stanowi problemu bo ostatnio na pewnym forum motoryzacyjnym mnie delikatnie opierniczyli - tyle że tam wstawiłem ponad 3gb
.