W dryfie.
Lipcowe fale biją o brzeg,
z trudem wypływam na wodę,
w mojej głowie myśli bieg,
jak piękną przeżyć przygodę?
Dzień pechowo zaczął się,
bo zaspałem i mocno wieje,
brak kotwicy w łódce mej,
mimo to, ja mam nadzieję.
Płynę tam, gdzie małe fale,
tam gdzie las zatokę chroni,
tam gdzie w wodzie leżą pale,
wiosła mocno ściskam w dłoni.
Staję nieopodal brzegu,
wiatr mnie niesie wolno w dal,
wszystko dziś robiłem biegu,
i zapomnianej kotwicy żal.
Łowię w dryfie, co mi tam,
fala niesie łódkę mą,
ważne, że przynęty mam,
które toń jeziora tną.
Połów w dryfie fajna sprawa,
macham wędką raz po raz,
raz moczarka a raz trawa,
taka zdobycz dziś w sam raz.
Wszystko, że za późno wstałem,
rzadko zdarza mi się to,
i kotwicę zapomniałem,
przez to całe dzisiaj to zło.
Pozdrawiam waldi - 54