10-03-2013, 10:45
cześć,
kazda inicjatywa poprawiająca stan rybostanu naszych wód będzie dobra. Choćby walka z pomocą przeziębienia
cytat: Nie wiem ile zarabia się w PZW"
Moim zdanbiem nie jest ważne ile zarabiają, a jak gospodarują. Osobiście nie mam nic przeciwko, aby dobry menedżer PZW zarabiał 30 tys. zł netto na miesiąc, pod warunkiem, że wykonuje dobrą robotę.
A jak to wygląda w okręgach? Też nie wiem, bo niełatwo zajrzeć do pertfela dyrektora.
W kazdym razie, parcie na kasę mają niezłe: w jednym z małych okręgów dyrektor kupił laptop za blisko 8 tys. zł - jak usłyszałem informację: "do obsługi zawodów", ha ha, czyli do obsługi arkusza Exell
W innym okręgu, też niewielkim, wybrano na dwie kadencje prezesa, który na dojazd do siedziby okręgowej PZW dostawał roczną dietę w wysokości 30 tys. zł. Na szczęście działaczom będącym w opozycji w końcu udało się dziada wywalić i pieniądze przeznaczono na inne ważniejsze sprawy. Znam jednego prezesa okręgu o liczebności 16000-18000 członków, który piastował prezesurę przez 2 kadencje, a następnie zasiadał w zarządzie, który osobiście mi powiedział, tutaj zacytuję (uwaga brzydkie wyrażenie): "I po huj zarybiać Wisłę, nie ma potrzeby, ryby były i są!". Słowa te padły podczas wędkowania, na luzie, przy butelce zimnego piwa (o pijaństwie nie ma mowy). Na szczęście, po 9 latach "gospodarowania" na Wiśle okreg ten utracił odcinek rzeki i mam nadzieję, że już nigdy nie będzie dopuszczony do gospodarowania na dużej rzece.
Cieszę się, że wielu z Was przeczytało ten wątek i mam szczerę nadzieję, że wielu z młodych ludzi, mających siły, wyższe wykształcenie prawnicze lub administracyjne, wolę walki i marzący o lepszej przyszłości podejmą się ściągnięcia z "tronu" pomylonych prezesów i niekompetentnych ludzi. Oby tylko wystarczyło Wam siły, drodzy koledzy po kiju.
pozdrawiam
kazda inicjatywa poprawiająca stan rybostanu naszych wód będzie dobra. Choćby walka z pomocą przeziębienia
cytat: Nie wiem ile zarabia się w PZW"
Moim zdanbiem nie jest ważne ile zarabiają, a jak gospodarują. Osobiście nie mam nic przeciwko, aby dobry menedżer PZW zarabiał 30 tys. zł netto na miesiąc, pod warunkiem, że wykonuje dobrą robotę.
A jak to wygląda w okręgach? Też nie wiem, bo niełatwo zajrzeć do pertfela dyrektora.
W kazdym razie, parcie na kasę mają niezłe: w jednym z małych okręgów dyrektor kupił laptop za blisko 8 tys. zł - jak usłyszałem informację: "do obsługi zawodów", ha ha, czyli do obsługi arkusza Exell
W innym okręgu, też niewielkim, wybrano na dwie kadencje prezesa, który na dojazd do siedziby okręgowej PZW dostawał roczną dietę w wysokości 30 tys. zł. Na szczęście działaczom będącym w opozycji w końcu udało się dziada wywalić i pieniądze przeznaczono na inne ważniejsze sprawy. Znam jednego prezesa okręgu o liczebności 16000-18000 członków, który piastował prezesurę przez 2 kadencje, a następnie zasiadał w zarządzie, który osobiście mi powiedział, tutaj zacytuję (uwaga brzydkie wyrażenie): "I po huj zarybiać Wisłę, nie ma potrzeby, ryby były i są!". Słowa te padły podczas wędkowania, na luzie, przy butelce zimnego piwa (o pijaństwie nie ma mowy). Na szczęście, po 9 latach "gospodarowania" na Wiśle okreg ten utracił odcinek rzeki i mam nadzieję, że już nigdy nie będzie dopuszczony do gospodarowania na dużej rzece.
Cieszę się, że wielu z Was przeczytało ten wątek i mam szczerę nadzieję, że wielu z młodych ludzi, mających siły, wyższe wykształcenie prawnicze lub administracyjne, wolę walki i marzący o lepszej przyszłości podejmą się ściągnięcia z "tronu" pomylonych prezesów i niekompetentnych ludzi. Oby tylko wystarczyło Wam siły, drodzy koledzy po kiju.
pozdrawiam