23-06-2011, 23:08
Witam Serdecznie
W czwartkowe popołudnie ( Boże Ciało ) postanowiliśmy z dwoma znajomymi wypaść nad Kanałek, odwiedzić najładniejsze rejony kanałowe tj. Aleksandrów przed Nieporętem.
Zapakowaliśmy cały "mandżur" pod tyczkę kumpla i pod mojego bata, zajechaliśmy i niespodzianka ... nie można wjeżdzać na "wały" przy kanale, jakaś taka nowość w tym roku, no trudno takie prawo siła wyższa. Sprzęt w ręce, naszego kierowce też zaprzęgliśmy do dźwigania i jazda.
Na miejscu po dłuższych przygotowaniach zaczeliśmy łowienie.
Łupem padały płotki, krąpiki a co jakiś czas na zestawie lądowały nieduże leszczyki.
Przy okazji zabraliśmy ze sobą zestawy żywcowe.
Słoneczko dokazywało a wiatr coraz bardziej sie uspokajał.
Jednak co chwila naszym oczom ukazywały się różnej wielkości bolenie pływające tu i ówdzie, przy powierzchni, wyraźnie żerujące na stadach ukleji.
W pewnym momencie... majestatycznie przeływająca 70tka zmieniła moje podejście i od razu zmodyfikowałem zestaw ... "tak specjalnie "pod bolenia . Na hak poszła niewielka ukleja. Po zarzuceniu zestawu nie wiele myśląc zabrałem się do dalszego "bacenia" jednak coś odwróciło moją uwagę i wtedy już po raptem 2-3 minutach potworny atak na powierzchni, woda zawirowała a ja zrozumiałem ze coś pochwyciło moją uklej. Przy niesamowitej prędkości wysnuwania żyłki dobrze wiedziałem ze to bolenicho natomiast nie zdawałem sobie ile tak naprawdę tej żyłki wysnuł...
Zacinam ! nie czekam, mineło może z 30 sekund od początku brania a tu się okazuje ryba odjechała na 35 metrów. Hol niesamowicie pobudza... czuje jak zalewa mnie masa adrenaliny, trochę pochodził tudzież wyskoczył . Po chwili jest mój.
Szybkie oględziny, miarka w dłoń - 64cm, wagi brak na oko 1,5 kilo może ciut więcej, parę szybkich fotek i delikatny powrót do wody.
Mówię sobie całkiem sympatycznie
Potem jeszcze jedno niemrawe branie ale to raczej coś z charakteru mętnookiego drapieżnika... niestety nie udane.
Po całym popołudniu ogólnie wszyscy zadowoleni, my trochę połowiliśmy trafiły się jakieś bonusy.
Przed 21 wszystkie rybki wróciły do wody a my, uśmiechnięci i trochę zmęczeni, zwineliśmy się skrzętnie sprzątając dokładnie po sobie.
Do Zobaczenia Kanale
Poniżej kilka zdjęć
Pozdrawiam serdecznie
W czwartkowe popołudnie ( Boże Ciało ) postanowiliśmy z dwoma znajomymi wypaść nad Kanałek, odwiedzić najładniejsze rejony kanałowe tj. Aleksandrów przed Nieporętem.
Zapakowaliśmy cały "mandżur" pod tyczkę kumpla i pod mojego bata, zajechaliśmy i niespodzianka ... nie można wjeżdzać na "wały" przy kanale, jakaś taka nowość w tym roku, no trudno takie prawo siła wyższa. Sprzęt w ręce, naszego kierowce też zaprzęgliśmy do dźwigania i jazda.
Na miejscu po dłuższych przygotowaniach zaczeliśmy łowienie.
Łupem padały płotki, krąpiki a co jakiś czas na zestawie lądowały nieduże leszczyki.
Przy okazji zabraliśmy ze sobą zestawy żywcowe.
Słoneczko dokazywało a wiatr coraz bardziej sie uspokajał.
Jednak co chwila naszym oczom ukazywały się różnej wielkości bolenie pływające tu i ówdzie, przy powierzchni, wyraźnie żerujące na stadach ukleji.
W pewnym momencie... majestatycznie przeływająca 70tka zmieniła moje podejście i od razu zmodyfikowałem zestaw ... "tak specjalnie "pod bolenia . Na hak poszła niewielka ukleja. Po zarzuceniu zestawu nie wiele myśląc zabrałem się do dalszego "bacenia" jednak coś odwróciło moją uwagę i wtedy już po raptem 2-3 minutach potworny atak na powierzchni, woda zawirowała a ja zrozumiałem ze coś pochwyciło moją uklej. Przy niesamowitej prędkości wysnuwania żyłki dobrze wiedziałem ze to bolenicho natomiast nie zdawałem sobie ile tak naprawdę tej żyłki wysnuł...
Zacinam ! nie czekam, mineło może z 30 sekund od początku brania a tu się okazuje ryba odjechała na 35 metrów. Hol niesamowicie pobudza... czuje jak zalewa mnie masa adrenaliny, trochę pochodził tudzież wyskoczył . Po chwili jest mój.
Szybkie oględziny, miarka w dłoń - 64cm, wagi brak na oko 1,5 kilo może ciut więcej, parę szybkich fotek i delikatny powrót do wody.
Mówię sobie całkiem sympatycznie
Potem jeszcze jedno niemrawe branie ale to raczej coś z charakteru mętnookiego drapieżnika... niestety nie udane.
Po całym popołudniu ogólnie wszyscy zadowoleni, my trochę połowiliśmy trafiły się jakieś bonusy.
Przed 21 wszystkie rybki wróciły do wody a my, uśmiechnięci i trochę zmęczeni, zwineliśmy się skrzętnie sprzątając dokładnie po sobie.
Do Zobaczenia Kanale
Poniżej kilka zdjęć
Pozdrawiam serdecznie
W życiu piękne są tylko chwile... dlatego u mnie chwila trwa przez całe życie