23-07-2009, 21:24
Chętnie i ja dołożę swoje trzy grosze do wspaniałej relacji autorstwa Piotrka i Rafała.
Otóż było prześwietnie!!! Kto nie był – niech żałuje!!!
Jestem szczęśliwy, że mogłem spędzić czas w Waszym gronie.
Dla mnie to był wielokrotny debiut. Pierwsze spotkanie w gronie Drakersów, pierwszy pobyt na tego typu łowisku, pierwszy amur w życiu, pierwsze wędkowanie w tak licznym gronie.
Żałuję tylko, że paru osób nie było i nie miałem radości poznać, ale co się odwlecze……
Atmosferę, wyczyny wędkarskie i co się działo opisali autorzy relacji więc ja się nie będę powtarzał.
Natomiast muszę wspomnieć o dwóch czynnikach, które mi szczególnie zaimponowały. Wybacz Rafał, że nie będzie nic o Twoim triumfie i pięknym karpiu, ale….
Po pierwsze to wspaniałe Dziewczęta. Naprawdę rzadkość nad wodami. A już Szalona Monika, która przesiedziała cały wieczór, noc i ranek nad wędkami, nieustannie eksperymentując budziła mój niekłamany podziw. Kukurydza, robactwo, pellet, kulki, moczenie w dipach, próby przechytrzenia okonia na żywca czy spinning. A zarzucanie czterometrowym kijem zestawu spławikowego o metr dłuższego – czysta finezja! Tylko pozazdrościć takiej wytrwałości i uporu. Czapki z głów.
A po drugie to Kaz, jego zapał karpiowy i ekwipunek. Matko, czego tam nie było. Sto milionów kulek, dipów, pelletów, zapachów, zestawów, leadcorów i innych rzeczy, o których ja, wędkarz z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem, nie miałem pojęcia! Namiot karpiowy, łóżka, podstawki pod wędki, sygnalizatory…. Ogarnąć to wszystko – to trzeba naprawdę być pod wpływem jakże pozytywnego szaleństwa! No i wiedza o karpiowaniu – encyklopedyczna! Kaz – gratulacje!
Ja oczywiście, jeżeli zechcecie mnie wziąć ze sobą – piszę się na kolejne spotkanie na Okoniu. Będę czekał na ustalenia.
Otóż było prześwietnie!!! Kto nie był – niech żałuje!!!
Jestem szczęśliwy, że mogłem spędzić czas w Waszym gronie.
Dla mnie to był wielokrotny debiut. Pierwsze spotkanie w gronie Drakersów, pierwszy pobyt na tego typu łowisku, pierwszy amur w życiu, pierwsze wędkowanie w tak licznym gronie.
Żałuję tylko, że paru osób nie było i nie miałem radości poznać, ale co się odwlecze……
Atmosferę, wyczyny wędkarskie i co się działo opisali autorzy relacji więc ja się nie będę powtarzał.
Natomiast muszę wspomnieć o dwóch czynnikach, które mi szczególnie zaimponowały. Wybacz Rafał, że nie będzie nic o Twoim triumfie i pięknym karpiu, ale….
Po pierwsze to wspaniałe Dziewczęta. Naprawdę rzadkość nad wodami. A już Szalona Monika, która przesiedziała cały wieczór, noc i ranek nad wędkami, nieustannie eksperymentując budziła mój niekłamany podziw. Kukurydza, robactwo, pellet, kulki, moczenie w dipach, próby przechytrzenia okonia na żywca czy spinning. A zarzucanie czterometrowym kijem zestawu spławikowego o metr dłuższego – czysta finezja! Tylko pozazdrościć takiej wytrwałości i uporu. Czapki z głów.
A po drugie to Kaz, jego zapał karpiowy i ekwipunek. Matko, czego tam nie było. Sto milionów kulek, dipów, pelletów, zapachów, zestawów, leadcorów i innych rzeczy, o których ja, wędkarz z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem, nie miałem pojęcia! Namiot karpiowy, łóżka, podstawki pod wędki, sygnalizatory…. Ogarnąć to wszystko – to trzeba naprawdę być pod wpływem jakże pozytywnego szaleństwa! No i wiedza o karpiowaniu – encyklopedyczna! Kaz – gratulacje!
Ja oczywiście, jeżeli zechcecie mnie wziąć ze sobą – piszę się na kolejne spotkanie na Okoniu. Będę czekał na ustalenia.