04-08-2011, 06:41
Lubelskie morze – Zalew Zemborzycki
Jest taki zbiornik w granicach miasta,
w dawnej wsi Zemborzyce zwanej
gdzie wystarczyło kawałek ciasta
a ryby brały jak zwariowane.
Nie było miejscówek, gorszych i lepszych,
Bo każdy metr brzegu był łowny,
Inaczej nie powiem, bo bym zgrzeszył
a zawsze staram się być rzetelny i słowny.
Dzisiaj po latach zalew się zmienił,
presja wędkarska jest bardzo duża,
często się woda w nim zieleni
a brzegi puste są gdy jest burza.
Było to, lat dwadzieścia temu,
gdy Kaz odwiedził rodzinne strony,
gdy nocą stanęliśmy nad brzegiem zalewu,
to wyraz twarzy miał - ciut zdziwiony.
Wokół zalewu jak sięgnąć okiem,
lampki i znicze świeciły się jasno,
tak jakby, pod miasta bokiem,
drugie - wędkarskie wyrosło miasto.
Dziś mniej na noce przychodzi wędkarzy,
za to w dzień duża jest presja,
lecz z braku brań co raz się zdarzy,
taka jak moja dzisiaj - wędkarska depresja.
Zbiornik jest piękny na rzece Bystrzycy,
ale co dziennie na stu wędkarzy,
na palcach jednej ręki policzysz,
takich, którym coś się przydarzy.
Większość o przysłowiowym powraca kiju,
albo z drobnicą „dla pieska lub kota”
i nie wiem czy w nie świadomości żyją?
bo winna też temu jest ich głupota.
Na samo wspomnienie żal serce ściska,
trzeba coś zrobić z tym koniecznie,
by zrozumieli w końcu ludziska,
że tak naprawdę – Nic nie trwa wiecznie!!!
Jest taki zbiornik w granicach miasta,
w dawnej wsi Zemborzyce zwanej
gdzie wystarczyło kawałek ciasta
a ryby brały jak zwariowane.
Nie było miejscówek, gorszych i lepszych,
Bo każdy metr brzegu był łowny,
Inaczej nie powiem, bo bym zgrzeszył
a zawsze staram się być rzetelny i słowny.
Dzisiaj po latach zalew się zmienił,
presja wędkarska jest bardzo duża,
często się woda w nim zieleni
a brzegi puste są gdy jest burza.
Było to, lat dwadzieścia temu,
gdy Kaz odwiedził rodzinne strony,
gdy nocą stanęliśmy nad brzegiem zalewu,
to wyraz twarzy miał - ciut zdziwiony.
Wokół zalewu jak sięgnąć okiem,
lampki i znicze świeciły się jasno,
tak jakby, pod miasta bokiem,
drugie - wędkarskie wyrosło miasto.
Dziś mniej na noce przychodzi wędkarzy,
za to w dzień duża jest presja,
lecz z braku brań co raz się zdarzy,
taka jak moja dzisiaj - wędkarska depresja.
Zbiornik jest piękny na rzece Bystrzycy,
ale co dziennie na stu wędkarzy,
na palcach jednej ręki policzysz,
takich, którym coś się przydarzy.
Większość o przysłowiowym powraca kiju,
albo z drobnicą „dla pieska lub kota”
i nie wiem czy w nie świadomości żyją?
bo winna też temu jest ich głupota.
Na samo wspomnienie żal serce ściska,
trzeba coś zrobić z tym koniecznie,
by zrozumieli w końcu ludziska,
że tak naprawdę – Nic nie trwa wiecznie!!!
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]