13-11-2014, 19:15
Trzy luźne cytaty, pierwszy znad Wisły w Warszawie:
"Ale jak już zaczęły brać, to takich sandaczy po 40cm to osiemnaście ze szwagrem wyjęliśmy, zabraliśmy bo jak my nie weźmiemy to kto inny weźmie"
"Trzynaście szczupaków złowił takich pomiędzy 40 a 60cm, syn tylko latał zabierać do domu, żeby za dużo nie miał przy sobie"
"Tylko ciągle lataliśmy znad jeziora do bagażnika żeby ryby chować"
Brzmi znajomo, nie? Gdyby każdy z forum dodał ile takich słyszał to ze sto stron wątku byśmy zapełnili:] Ale taka prawda, posiadacze wędek i legitymacji walnie się do bezrybia przyczyniają, nawet jeśli ledwo mieszczą się na "zaszczytnym" podium (ZG; Kłusownictwo, "poprawianie" przyrody.. )
Ale żeby tak do końca ot nie robić to parę słów o Wiśle. Ja rozumiem, że to kawał trudnej i chimerycznej wody, poddanej ogromnej presji. Rozumiem, że z marszu nic się nie złowi. I, że nie mam doświadczenia jak większość piszących tutaj aktywnie kolegów ale ja zwyczajnie straciłem motywację.
Pojeździłem w tym roku trochę po kraju. Łowiłem na dwóch jeziorach- jedno na Mazurach, drugie na Suwalszczyźnie, oba prywatne ale z nieodłączną gospodarką rybacką (chociaż nie na modłę GR PZW Suwałki:]) i kurde czy z pomostu czy z łódki nie było żebym czegoś nie złowił. Ok, szczupak to nie sandacz ani boleń ale różnica w wynikach jest ogromna. Nawet jeśli to nie były żadne okazy (max ok.70cm).
I czułem po co chodzę na ryby, bo jak ktoś już całkiem niedawno na forum pisał- ile można się oszukiwać, że "było super bo nad wodą posiedziałem"
Chyba muszę olać opłacanie karty i przerzucić się na komerchę na rok, żeby zatęsknić...:]
"Ale jak już zaczęły brać, to takich sandaczy po 40cm to osiemnaście ze szwagrem wyjęliśmy, zabraliśmy bo jak my nie weźmiemy to kto inny weźmie"
"Trzynaście szczupaków złowił takich pomiędzy 40 a 60cm, syn tylko latał zabierać do domu, żeby za dużo nie miał przy sobie"
"Tylko ciągle lataliśmy znad jeziora do bagażnika żeby ryby chować"
Brzmi znajomo, nie? Gdyby każdy z forum dodał ile takich słyszał to ze sto stron wątku byśmy zapełnili:] Ale taka prawda, posiadacze wędek i legitymacji walnie się do bezrybia przyczyniają, nawet jeśli ledwo mieszczą się na "zaszczytnym" podium (ZG; Kłusownictwo, "poprawianie" przyrody.. )
Ale żeby tak do końca ot nie robić to parę słów o Wiśle. Ja rozumiem, że to kawał trudnej i chimerycznej wody, poddanej ogromnej presji. Rozumiem, że z marszu nic się nie złowi. I, że nie mam doświadczenia jak większość piszących tutaj aktywnie kolegów ale ja zwyczajnie straciłem motywację.
Pojeździłem w tym roku trochę po kraju. Łowiłem na dwóch jeziorach- jedno na Mazurach, drugie na Suwalszczyźnie, oba prywatne ale z nieodłączną gospodarką rybacką (chociaż nie na modłę GR PZW Suwałki:]) i kurde czy z pomostu czy z łódki nie było żebym czegoś nie złowił. Ok, szczupak to nie sandacz ani boleń ale różnica w wynikach jest ogromna. Nawet jeśli to nie były żadne okazy (max ok.70cm).
I czułem po co chodzę na ryby, bo jak ktoś już całkiem niedawno na forum pisał- ile można się oszukiwać, że "było super bo nad wodą posiedziałem"
Chyba muszę olać opłacanie karty i przerzucić się na komerchę na rok, żeby zatęsknić...:]