@Marcin napisał -"Ale to nie od dziś wiadomo że jakaś tam grupa wędkarzy na danym odcinku jest w stanie wypizgać wszystko niemal do cna. Rybakowi jest szansa że te mniejsze przez oczka siatki przelecą, "fentkarz" jak już złowi niewymiarka to go w torbę bo i tak następny przecież jak złowi to zabierze, a jak nie on to kormoran, albo wydra pożre - no w ostateczności to rybak no bo przecież wszystkiego nie wytrzebią wędkarze Glupek.
Ja cały czas będę powtarzał jak mantrę, to "fentkarze" są głównym powodem wytrzebiania ryb. Nam nie potrzeba zmian przepisów, limitów czy czegokolwiek innego, nam potrzeba jeszcze kilku pokoleń i dopiero nasi potomkowie odtworzą wybite populacje ryb."
Po dzisiejszym wypadzie nad moją ulubioną rzeką jestem niemal pewny, że Marcin ma rację.
Dzisiaj byłem świadkiem rozmowy dwóch "niby wędkarzy" jeden mówi do drugiego," co Ty
tu robisz, przecież wczoraj wpuścili karpia do zalewu i to wymiarowego", na co drugi - "byłem już
dzisiaj, ale fala za duża, jednego wyłowiłem karpika taki ze trzydzieści centymetrów, coś mu
chyba było, bo pływał wierzchem, ale żywy"
Tym ludziom nikt i nic nie przemówi do rozumu, bo go nie mają, Ci ludzie wiedzą tylko, że jeśli
zrobili opłaty w PZW, to Oni maja zapewnić im ryby w rzekach i zbiornikach, nie dociera do nich
nic innego, a ja dzisiaj kolejny już raz zostałem, "idiota i dureń" który płaci za pastę 26,50 zł.
a ryby wypuszcza do wody, "nic tylko dureń" skwitował jeden z "niby wędkarzy" siedzący na wiaderku.
Przykre to o czym pisze Marcin, ale prawdziwe. Ja należę do pokolenia po wojennego i jako dziecko,
a potem jako młodzieniec też zabierałem ryby do domu, ale szybko dotarło do mnie, że tak dalej
nie powinienem robić, owszem czasami zabiorę rybę do domu, ale zdarza mi się to bardzo rzadko
i tylko na prośbę mojej żony, ale 98% złowionych przeze mnie ryb wraca do wody.
A już Okazy na 100% wracają wszystkie, od jakiegoś czasu próbuję przekonać do swoich racji coraz
szersze grono swoich znajomych, tłumacząc, że jeśli nie my to kto zadba o to, żeby w przyszłości
też coś w tych naszych wodach pływało, żeby nie było tak jak z "Brzanką" kiedyś w Bystrzycy
było jej zatrzęsienie, dzisiaj pytam niektórych wędkarzy, czy wiedzą jak wygląda ta ryba, żaden
nie wie, bo i skąd ma widzieć, kiedy od trzydziestu lat nie ma jej już w rzece.
Dzisiaj złowiłem kilka płotek w tym taką 30+ i jednego ładnego jelca, po wypuszczeniu ich
do wody usłyszałem jak wyżej.
Ja cały czas będę powtarzał jak mantrę, to "fentkarze" są głównym powodem wytrzebiania ryb. Nam nie potrzeba zmian przepisów, limitów czy czegokolwiek innego, nam potrzeba jeszcze kilku pokoleń i dopiero nasi potomkowie odtworzą wybite populacje ryb."
Po dzisiejszym wypadzie nad moją ulubioną rzeką jestem niemal pewny, że Marcin ma rację.
Dzisiaj byłem świadkiem rozmowy dwóch "niby wędkarzy" jeden mówi do drugiego," co Ty
tu robisz, przecież wczoraj wpuścili karpia do zalewu i to wymiarowego", na co drugi - "byłem już
dzisiaj, ale fala za duża, jednego wyłowiłem karpika taki ze trzydzieści centymetrów, coś mu
chyba było, bo pływał wierzchem, ale żywy"
Tym ludziom nikt i nic nie przemówi do rozumu, bo go nie mają, Ci ludzie wiedzą tylko, że jeśli
zrobili opłaty w PZW, to Oni maja zapewnić im ryby w rzekach i zbiornikach, nie dociera do nich
nic innego, a ja dzisiaj kolejny już raz zostałem, "idiota i dureń" który płaci za pastę 26,50 zł.
a ryby wypuszcza do wody, "nic tylko dureń" skwitował jeden z "niby wędkarzy" siedzący na wiaderku.
Przykre to o czym pisze Marcin, ale prawdziwe. Ja należę do pokolenia po wojennego i jako dziecko,
a potem jako młodzieniec też zabierałem ryby do domu, ale szybko dotarło do mnie, że tak dalej
nie powinienem robić, owszem czasami zabiorę rybę do domu, ale zdarza mi się to bardzo rzadko
i tylko na prośbę mojej żony, ale 98% złowionych przeze mnie ryb wraca do wody.
A już Okazy na 100% wracają wszystkie, od jakiegoś czasu próbuję przekonać do swoich racji coraz
szersze grono swoich znajomych, tłumacząc, że jeśli nie my to kto zadba o to, żeby w przyszłości
też coś w tych naszych wodach pływało, żeby nie było tak jak z "Brzanką" kiedyś w Bystrzycy
było jej zatrzęsienie, dzisiaj pytam niektórych wędkarzy, czy wiedzą jak wygląda ta ryba, żaden
nie wie, bo i skąd ma widzieć, kiedy od trzydziestu lat nie ma jej już w rzece.
Dzisiaj złowiłem kilka płotek w tym taką 30+ i jednego ładnego jelca, po wypuszczeniu ich
do wody usłyszałem jak wyżej.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]