Jako że już lipiec i można próbować mission impossible tzn. zapolować na wąsatą pannę siłaczkę, wybrałem się dziś w miejsce w którym trafiła się już kiedyś brzana. Wygląda ono miej więcej tak:
Jest to napływ jednej z główek w okolicy NDM. Pogoda fajna, zero wiatru, ciepło i tafla na wodzie. Po około półgodzinie łowienia widzę spory wir przy zalanych kamieniach, musiała być niezła rybka. Wyglądało to jakby ryby sie tarły, ale o tej porze raczej wszystkie gatunki już są po godach. Po 15 minutach w końcu mam branie, zacięcie i siedzi. Ryba chodzi może z 5 sekund i spinka, wobler wyskakuje z wody. Zdruzgotany patrzę na wobler a tu niemiła niespodzianka:
Dziwne, różne sytuacje się zdarzają nad wodą ale żeby tak po kilku sekundach tak rozgiąć dwa groty to już przesada. Dodam tylko że nie łowiłem mocarnym sprzętem i nie holowałem forsownie. Żyłka 0,20 i kijek do 20g.
Jest to napływ jednej z główek w okolicy NDM. Pogoda fajna, zero wiatru, ciepło i tafla na wodzie. Po około półgodzinie łowienia widzę spory wir przy zalanych kamieniach, musiała być niezła rybka. Wyglądało to jakby ryby sie tarły, ale o tej porze raczej wszystkie gatunki już są po godach. Po 15 minutach w końcu mam branie, zacięcie i siedzi. Ryba chodzi może z 5 sekund i spinka, wobler wyskakuje z wody. Zdruzgotany patrzę na wobler a tu niemiła niespodzianka:
Dziwne, różne sytuacje się zdarzają nad wodą ale żeby tak po kilku sekundach tak rozgiąć dwa groty to już przesada. Dodam tylko że nie łowiłem mocarnym sprzętem i nie holowałem forsownie. Żyłka 0,20 i kijek do 20g.