27-05-2014, 20:41
Wyskoczyłem dziś po pracy kontrolnie nad Wisełkę.
Ogólnie dostęp do wody już dobry, choć trzeba się uzbroić co najmniej w kaloszki, bo błotko wszędzie. Sporo wody też stoi we wszelkich zagłębieniach międzywala.
Ślisko okrutnie, więc trzeba uważać, coby nieopatrznie nie zjechać z opaski do wody.
Jeśli chodzi o rybki, to uklejki "powódź" przeżyły, bo dość widocznie sobie hasały w przybrzeżnych trawach. Bolki uaktywniły się na ok 1-2 godzinki gdzieś między 15-17. Nawet udało mi się jednego skusić na rapalowską oryginalkę. Po ładnej walce w silnym nurcie, rybka skapitulowała i dała się podebrać moim nowym nabytkiem - podbierakiem Jaxon Softmech (jestem z niego bardzo zadowolony, bo podebranie przebiegło dużo sprawniej niż ręką - polecam!).
Bolek miał 57cm - nie dużo, ale ucieszył mnie, początkującego boleniarza, na maksa - drugie wyjście na Wisłę z rzędu z boleniem na koncie Może będą ze mnie ludzie
Niestety zdjęcia nie będzie - boluś nie chciał być modelem i podczas gdy ja szukałem telefonu w plecaku, on wykonał skok na główkę do wody i zniknął w odmętach Wisły
Potem zaczął wiać silniejszy wiatr i dwa razy zaliczyłem rzut na drzewo. Raz wykazałem się kocimi zdolnościami i wobka udało się odzyskać, ale jeden Hermes został wśród listowia.
Wraz z nadejściem wiatru ustało również żerowanie boleni. Do 19:30 nie było już ich widać.
Ogólnie dostęp do wody już dobry, choć trzeba się uzbroić co najmniej w kaloszki, bo błotko wszędzie. Sporo wody też stoi we wszelkich zagłębieniach międzywala.
Ślisko okrutnie, więc trzeba uważać, coby nieopatrznie nie zjechać z opaski do wody.
Jeśli chodzi o rybki, to uklejki "powódź" przeżyły, bo dość widocznie sobie hasały w przybrzeżnych trawach. Bolki uaktywniły się na ok 1-2 godzinki gdzieś między 15-17. Nawet udało mi się jednego skusić na rapalowską oryginalkę. Po ładnej walce w silnym nurcie, rybka skapitulowała i dała się podebrać moim nowym nabytkiem - podbierakiem Jaxon Softmech (jestem z niego bardzo zadowolony, bo podebranie przebiegło dużo sprawniej niż ręką - polecam!).
Bolek miał 57cm - nie dużo, ale ucieszył mnie, początkującego boleniarza, na maksa - drugie wyjście na Wisłę z rzędu z boleniem na koncie Może będą ze mnie ludzie
Niestety zdjęcia nie będzie - boluś nie chciał być modelem i podczas gdy ja szukałem telefonu w plecaku, on wykonał skok na główkę do wody i zniknął w odmętach Wisły
Potem zaczął wiać silniejszy wiatr i dwa razy zaliczyłem rzut na drzewo. Raz wykazałem się kocimi zdolnościami i wobka udało się odzyskać, ale jeden Hermes został wśród listowia.
Wraz z nadejściem wiatru ustało również żerowanie boleni. Do 19:30 nie było już ich widać.