Shrap-Drakers Fishing Forum
Sum od strony kulinarnej
#21
(30-05-2014, 09:26)wisnia napisał(a): A wyśmiewanie takich akcji jak kolegi też nie jest fair, przynajmniej na pewno nie na ty forum które propaguje C&R.
Ale to tylko i wyłącznie moja opinia i masz prawo mieć odmienną. (tylko jej tu głośno nie wypowiadaj)- nie no to już żarcik mały możesz pisać co chcesz to przecież forum Usmiech
Nikogo nie wyśmiewam, ale jakoś nie rozumiem przesłania- żartu? Nie chodzi mi o same filmiki tylko o nazwe tematu i tytuł filmików. Jakoś wydaje mi sie to nieco żenujące, ale może tylko ja mam takie odczucia. I żeby było jasne; nie mam nic przeciwko wypuszczaniu ryb, ale nie dajmy się zwariować.
I ja nigdy nie narzekam na smak złowionych ryb, bo zabieram tylko te, które wiem, że będą smakowały mi i mojej rodzinie, a że łowie bardzo dużo to mam spory wybór- teraz biorę tylko niektóre liny i sumiki karłowate, ale nie mogę się już doczekać do czerwca.Cwaniak
Odpowiedz
#22
(30-05-2014, 08:48)maniek72 napisał(a): Wisnia, chyba nie rozumiesz praw rynku, nikt nie bierze do sklepu ryb, z myślą, że je wyrzuci, bierze się tylko tyle, żeby być w stanie sprzedać je zanim się zepsują.

Wyrwałem zdanie i do niego się odniosę.

Kilka, może kilkanaście lat temu mojego dobrego kumpla ojciec miał kilka chlewni. "Towar", czyli żarcie dla świń odbierał jak dobrze pamiętam z kilku szkół, z jakiejś jednostki wojskowej i z sieci supermarketów wtedy zwanej jako HIT. Do dziś pamiętam jak odebrał mnie z dworca zachodniego swoim Mercedesem 608 załadowanym niemal po dach plastikowymi skrzynkami wypełnionymi już lekko przyśmiardniętymi rybami. To był odbiór z jednego dnia a ile takich dni było Mysli. Nie wiem jak jest teraz bo chlewnie zamknęli z nastaniem łunijnych przepisów już ładnych kilka lat temu, ale nie sądzę by się dużo w tym temacie zmieniło i setki jeśli nie tony ryb dziennie w Polsce jedzie na zmarnowanie.

To tyle, jak tam już nikogo na siłę do wypuszczania ryb namawiał Oczko.
Odpowiedz
#23
Ja nikogo nie namawiam fanatycznie do wypuszczania ryb. Przedstawiam tylko tego dobre strony. Wszelakie uszczypliwości mam w głębokim poważaniu ( na tym forum i tak są delikatne Oczko)
Każdy robi co zechce. Pisałem wcześniej o moim poglądzie na tą kwestię. Bardziej etyczny jest ten co rybę zjada i absolutnie nie powinno się takich ludzi szykanować. Wypuszczanie jednak ryb ma wielkie plusy i tu bez fanatyzmu żadnego możemy się matce naturze sporo przysłużyć.
Odpowiedz
#24
A na dziś kolejny z siedmiu sumów złowionych w ostatni weekend. Mały więc poszedł na przemiał jako Sum w galarecie Oczko

Sum w galarecie
Odpowiedz
#25
(30-05-2014, 09:26)wisnia napisał(a): A zgonie z tym co pisałem wcześniej moje zachowanie w stosunku do ryby jest bardziej etyczne, niż wędkarza który idzie na ryby i tą rybę "zjada" do lodówki na później. Żeby było jasne nie piętnuje osób które raz na jakiś czas wezmą sobie jakąś świeżą rybkę złowioną w czystej wodzie w celach konsumpcyjnych.
Powtórzę zapewne coś co już pisałem, ryba słodkowodna mrożona jest do kitu. Jeśli biorę (a tak jest) to tylko do bieżącego spożycia. Co innego ryby morskie - zostało 15 dni do zarzucenia wędki w morzu Północnym Hura
Odpowiedz
#26
(30-05-2014, 10:51)Marcin napisał(a): setki jeśli nie tony ryb dziennie w Polsce jedzie na zmarnowanie.
Odniosę się tylko, do tego jednego zdania;
Jakos ciężko mi w to uwierzyć, bo widze co u mnie robią w sklepach z rybami, pomijając już typowe sklepy w których maja zbiorniki z żywa rybą, ale nawet u mnie w GS-ie, jak karp wigilijny nie pójdzie, to dziewczyny zakasaja rękawy (na rozkaz szefa) i sprawiają zdechłe karpie, potem do zamrażarki i interes kręci się dalej. To towar, a towar kosztuje i nikt nie pozwoli sobie na straty.

Odpowiedz
#27
(30-05-2014, 20:31)maniek72 napisał(a):
(30-05-2014, 10:51)Marcin napisał(a): setki jeśli nie tony ryb dziennie w Polsce jedzie na zmarnowanie.
Odniosę się tylko, do tego jednego zdania;
Jakos ciężko mi w to uwierzyć, bo widze co u mnie robią w sklepach z rybami, pomijając już typowe sklepy w których maja zbiorniki z żywa rybą, ale nawet u mnie w GS-ie, jak karp wigilijny nie pójdzie, to dziewczyny zakasaja rękawy (na rozkaz szefa) i sprawiają zdechłe karpie, potem do zamrażarki i interes kręci się dalej. To towar, a towar kosztuje i nikt nie pozwoli sobie na straty.

Pisałem że to było kilka, kilkanaście lat temu i była to sieciówka a tam bywało (bywa) inaczej, nie pamiętam dokładnej daty ale powiedzmy że było to w okresie 1997-2002. Jak jest teraz ciężko mi powiedzieć bo chlewni już nie mają a i nawet jak by mieli to i tak musieli by paść jakimiś paszami bo tak unia nakazuje.
Ile tych ryb się wtedy marnowało można gdybać, nie napiszę też bo po prostu nie wiem czy to był towar z tylko jednego marketu tej sieci czy z kilku i dodatkowo np. z kilku dni czy tygodni - cholera wie. Ja wiem co widziałem i to napisałem.

O sklepach na "zadupiach" typu GS to mogę książkę napisać i będzie to horror żołądkowy połączony z komedią ROTFL. Nawet nie tak dawno będąc, raczej błądząc w szerokich okolicach pomiędzy Różanem a Ostrołęką zajechaliśmy do takiego sklepu za jedzeniem. Po przekroczeniu drzwi jeszcze z szybami zbrojonymi naszym oczom ukazały się regały żywcem wyrwane z poprzedniej epoki. Co na regałach, ocet, bułka tarta kilka konserw i już sporo większy wybór trunków alkoholowych od piwa przez wina po wódkę. Z przyczajką się rozglądam i biorę kurs na lodówkę i w niej upatrzoną colę - delikatnie się zdziwiłem, sięgam ale cola ciepła więc pytam dlaczego i słyszę: "oszczędzamy". Ok, cięcie kosztów, Marta kupuje chleb (świeży) i jakieś parówki no i coś tam na słodko. Płacimy, wychodzimy, wsiadamy i jedziemy nad wodę i po dojeździe na miejsce zaczynamy jeść. Po kilku gryzach już wiemy że jedynym świeżym jedzeniem jest chleb, bo krojony i zafoliowany, na parówkach data mija dokładnie tego dnia ale chyba nie do końca leżały w sprawnej chłodziace bo takie jakieś lekko kwaskowate. Z deka zniesmaczony na poprawę humoru że jedzenie do wywalenia otwieram i biorę łyka coli i chu* mnie z miejsca strzela bo mimo że napój dobrze mi znany to smak ma jakiś dziwny ROTFL. Patrzę na datę i oczom nie wierzę - 6 słownie sześć miesięcy po terminie i w napoju pływają jakieś grudki Haha. Nie wytrzymałem, wsiadam i pedał w podłogę - kierunek sklep. Wpadam do sklepu i w widzę że sklepowa już wie po co wróciłem, ja przez sklep lecę jak napizgany jakimś ścierwem i do końca nie wiem czy to ze zdenerwowania czy przez te "świeże" jedzenie dostaję jakiś halucynacji. Walę na ladę jedzenie i colę i pytam czy wie Pani co sprzedaje i tylko usłyszałem: "a co miałam wyrzucić" ROTFL.
Ot taka historyjka z życia wzięta, jak widać Polskie realia nie wszędzie się zmieniły na "lepsze". Jedyne do czego wspomniany sklep się nadawał to do zagrania głównej roli w filmie o PRL-u, przeszedłby bez rekwizytów Kwadr, od tamtej pory zwracam baczną uwagę na datę przydatności bo ile myśmy w tego typu sklepach zakupów narobili Haha.
Odpowiedz
#28
Zaległy film z pierwszej majowej zasiadki z Michałem i Adasiem.

Sposób na wędzenie suma.
Sposób na wędzenie suma
Odpowiedz
#29
(30-05-2014, 23:34)Marcin napisał(a):
(30-05-2014, 20:31)maniek72 napisał(a):
(30-05-2014, 10:51)Marcin napisał(a): setki jeśli nie tony ryb dziennie w Polsce jedzie na zmarnowanie.
Odniosę się tylko, do tego jednego zdania;
Jakos ciężko mi w to uwierzyć, bo widze co u mnie robią w sklepach z rybami, pomijając już typowe sklepy w których maja zbiorniki z żywa rybą, ale nawet u mnie w GS-ie, jak karp wigilijny nie pójdzie, to dziewczyny zakasaja rękawy (na rozkaz szefa) i sprawiają zdechłe karpie, potem do zamrażarki i interes kręci się dalej. To towar, a towar kosztuje i nikt nie pozwoli sobie na straty.

Pisałem że to było kilka, kilkanaście lat temu i była to sieciówka a tam bywało (bywa) inaczej, nie pamiętam dokładnej daty ale powiedzmy że było to w okresie 1997-2002. Jak jest teraz ciężko mi powiedzieć bo chlewni już nie mają a i nawet jak by mieli to i tak musieli by paść jakimiś paszami bo tak unia nakazuje.
Ile tych ryb się wtedy marnowało można gdybać, nie napiszę też bo po prostu nie wiem czy to był towar z tylko jednego marketu tej sieci czy z kilku i dodatkowo np. z kilku dni czy tygodni - cholera wie. Ja wiem co widziałem i to napisałem.

O sklepach na "zadupiach" typu GS to mogę książkę napisać i będzie to horror żołądkowy połączony z komedią ROTFL. Nawet nie tak dawno będąc, raczej błądząc w szerokich okolicach pomiędzy Różanem a Ostrołęką zajechaliśmy do takiego sklepu za jedzeniem. Po przekroczeniu drzwi jeszcze z szybami zbrojonymi naszym oczom ukazały się regały żywcem wyrwane z poprzedniej epoki. Co na regałach, ocet, bułka tarta kilka konserw i już sporo większy wybór trunków alkoholowych od piwa przez wina po wódkę. Z przyczajką się rozglądam i biorę kurs na lodówkę i w niej upatrzoną colę - delikatnie się zdziwiłem, sięgam ale cola ciepła więc pytam dlaczego i słyszę: "oszczędzamy". Ok, cięcie kosztów, Marta kupuje chleb (świeży) i jakieś parówki no i coś tam na słodko. Płacimy, wychodzimy, wsiadamy i jedziemy nad wodę i po dojeździe na miejsce zaczynamy jeść. Po kilku gryzach już wiemy że jedynym świeżym jedzeniem jest chleb, bo krojony i zafoliowany, na parówkach data mija dokładnie tego dnia ale chyba nie do końca leżały w sprawnej chłodziace bo takie jakieś lekko kwaskowate. Z deka zniesmaczony na poprawę humoru że jedzenie do wywalenia otwieram i biorę łyka coli i chu* mnie z miejsca strzela bo mimo że napój dobrze mi znany to smak ma jakiś dziwny ROTFL. Patrzę na datę i oczom nie wierzę - 6 słownie sześć miesięcy po terminie i w napoju pływają jakieś grudki Haha. Nie wytrzymałem, wsiadam i pedał w podłogę - kierunek sklep. Wpadam do sklepu i w widzę że sklepowa już wie po co wróciłem, ja przez sklep lecę jak napizgany jakimś ścierwem i do końca nie wiem czy to ze zdenerwowania czy przez te "świeże" jedzenie dostaję jakiś halucynacji. Walę na ladę jedzenie i colę i pytam czy wie Pani co sprzedaje i tylko usłyszałem: "a co miałam wyrzucić" ROTFL.
Ot taka historyjka z życia wzięta, jak widać Polskie realia nie wszędzie się zmieniły na "lepsze". Jedyne do czego wspomniany sklep się nadawał to do zagrania głównej roli w filmie o PRL-u, przeszedłby bez rekwizytów Kwadr, od tamtej pory zwracam baczną uwagę na datę przydatności bo ile myśmy w tego typu sklepach zakupów narobili Haha.
Hehe, no juz coraz mniej takich sklepów, ale coś mi sie sojarzyło;
Siedzimy właśnie pod takim sklepem, z kumplem, pijemy sobie winko, a tu podjeżdża jakaś obca parka, nawet "jaką-taką" furą. Wchodza do sklepu i po chwili wychodzą z zakupami- jakies pierdoły, ale jeszcze na schodach Ona wyjmuje kupiona wodę, bierze łyka i daje partnerowi, który też pije...
Kumpel patrzy na nich, na mnie, i mowi;
Patrz qrwa, jak zwierzęta.ROTFL
Odpowiedz
#30
Sum w sosie wodnym to jeden z siedmiu sumów złowionych na woblerki Józka Pojedyńca podczas jednego wieczoru w ostatnią sobotą. Kulinarny cykl zaczynamy od tych najmniejszych ale największy z nich ( złowiony przez Radka) miał 190cmUsmiech

[youtube]S5zHes-6OSc[/youtube]

Pozdrawiamy Usmiech
Odpowiedz




Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Z wędką nad wodę - Sum kaczy 0 4.365 10-08-2012, 09:43
Ostatni post: kaczy


Shrap-Drakers.pl - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024.

W celu zachowania najwyższej jakości usług wykorzystujemy informacje przechowywane w plikach cookies. Zmiany zasad korzystania z plików cookies można dokonać w ustawieniach przeglądarki.