Byliśmy na końcu Ponikwi (Białej Góry), trochę za grabolem. Na Ponikwi nie połapiesz, bo grunciarze W ogóle wczoraj staneliśmy na miejscówce już po ciemku, tak mniej więcej na 1/3 Narwi od strony Pska. A od drugiej stali grunciarze. Po 5 min. słychać: "Ej, Tomek, dawaj zwijamy bo jakieś dwa kuta*y staneli i mi po plecionce szarpią. Notabene ja tam nic nie szarpałem, Dell rzucał pod drugi brzeg. Koledzi tam mu krzyczą, że "stój, nie zwijaj". I nagle JEB koło łódki 500 gram ciężarek To krzycze że my w drugą stronę rzucamy, nikt nie szarpie po plecionkach. Słyszę, że zwija na brzego z prędkością torpedy. Zaraz będzie rzut w kuter Ja raczej spokojny jestem, wody dużo w rzece, więc podnoszę kotwicę z celem podpłynięcia na inną miejscówkę. A tu JEB znowu pićset gram koło głowy. Popłynęliśmy dalej, bez awantur, bo na ryby przyjechałem odpocząć a nie z plebsem z obory się tłuc w krzakach. Chociaż jak bym miał kija i zły humor... Taka to wędkarska kultura nad wodą. A wystarczyło krzyknąć: ej panowie, my to łówimy, spłyńcie trochę niżej
Wracając do tematu. Leszcze się zaczęły pokazywać na echu. Na wodzie 3-4 metru. Gluty na plecionce, stada chodzą w kółko. Ale w połowie wody... Mój ojciec stacjonuje z gruntem dzień w dzień powyżej Białej Góry, neci czym popadnie już nawet pęczakiem i efekty ma takie jak ja na spinning
Wracając do tematu. Leszcze się zaczęły pokazywać na echu. Na wodzie 3-4 metru. Gluty na plecionce, stada chodzą w kółko. Ale w połowie wody... Mój ojciec stacjonuje z gruntem dzień w dzień powyżej Białej Góry, neci czym popadnie już nawet pęczakiem i efekty ma takie jak ja na spinning
http://www.facebook.com/ShrapDrakers/