15-01-2011, 15:25
W taki zimowy dzień jak dziś dopadła mnie nostalgia .
Przypomniałem sobie pewien listopadowy dzień , gdy wybrałem się
na ryby z moim synem . Chciałbym go wam opowiedzieć a ponieważ
jest to mój debiut w tej kategorii to proszę o wyrozumiałość .
Ze spinningiem po przygodę .
Zadzwonił do mnie syn z propozycją wyjazdu na ryby .
Oczywiście nie musiał mnie zbytnio namawiać , nie miałem obiekcji
co do wyjazdu , ale do samego miejsca , gdzie mieliśmy się wybrać .
Miało to być komercyjne łowisko oddalone około 20 km od Lublina .
Są to trzy malowniczo położone stawy przy trasie Lublin-Rzeszów .
Ja miałem ochotę wybrać się nad lubelskie morze czyli zalew
Zemborzycki i byłem już przygotowany aby zapolować na szczupaka .
Ponieważ był listopad i piękna słoneczna sobota postanowiliśmy ,
że wybierzemy się tam ze spinningami .
Jadąc na skróty już po 20 minutach byliśmy na miejscu .
Miła pani w recepcji odnotowała godzinę przyjazdu i mogliśmy
zaczynać .Oczywiście na wszystkich trzech stawach było sporo
wędkarzy , więc dalsze rzuty nie wchodziły w rachubę , pozostały nam tylko krótkie rzuty pomiędzy kijami i nieco dłuższe na zwężeniu stawu .
Z relacji wędkarzy dowiedziałem się , że dwa dni wcześniej padł nowy
rekord szczupaka na tym łowisku , prawie 13 kg .
Biczowaliśmy wodę po obu stronach , często zmieniając przynęty ,
ale bez rezultatów . Syn postanowił szukać szczęścia na drugim stawie ,
ja miałem zamiar obłowić jeszcze samą końcówkę stawu , tak zwany
rękaw . Rękaw ów to długie na 20 może 25 metrów lejkowate
zakończenie stawu , zarośnięte do okoła gęstą trzciną .
Tu nikt nie łowił i można było sobie pozwolić na dłuższe rzuty .
Wybrałem stanowisko w miejscu najwęższym , aby móc z niego
swobodnie obłowić oba brzegi . Dotarcie tam wymagało sporo
wysiłku , przedzierania się przez gęstą w tym miejscu trzcinę ,
lecz w końcu dotarłem nad staw i muszę przyznać , że miejscówkę
wybrałem super .
Pierwsze rzuty na gumkę nic nie dały , więc zmiana na wiróweczkę
DAM-3 i rzut około 20 metrów . Wolno prowadzę blaszkę wzdłuż linii
brzegowej , staram się prowadzić w pół wody . W połowie drogi nagle ,
tak jakbym złapał zaczep , tak jakbym zaczepił o wystający w wodzie
korzeń . Mocniejsze szarpnięcie i nagle ten zaczp ożył i zmierza w moim
kierunku , ale idzie wolno, prawie ocierając się o brzeg . Pod moimi
nogami nawet nie zwolnił , tylko tuż przy brzegu , niemal ocierając się
oniego , odszedł na drugą stronę nie zwalnijąc nawet na moment .
Wszystko wskazywało na to , że mam na kiju suma , żadnych typowych
dla szczupaka odjazdów czy trzepania łbem , tylko wolno szedł ocierając się o brzeg . Pomyślałem: no to miałeś Waldi ładną rybę na wędce ,
bo na zestaw jaki mam na wędce [0,17] w tych warunkach to raczej
nie mam szans .Ryba w tym czasie robiła piąty czy szósty krąg .
Hamulec cicho terkotał aż miło było słuchać .
Postanowiłem przykręcić troszkę hamulec , na małą chwilkę ryba jakby
się zawachała lub znudziło jej się takie kręcenie w koło , bo postanowiła
tę zabawę zakończyć i ruszyła środkiem stawu w stronę
przeciwległego brzegu oddalonego o ponad 100 metrów .
Z przerażeniem parzyłem jak wybiera mi żyłkę ze szpuli , w pierwszym
odruchu chciałem przykręcić hamulec i dobrze że tego nie zrobiłem ,
bo żyłka pękłaby jak włos . To byłoby poddanie się a to nie wchodziło
w grę . Pomyślałem : że gdyby to działo się w połowie stawu to może
miałbym szansę a tak to wybierze mi całą żyłkę i będzie po ptakach .
Bez namysłu podejmuję decyzję -kapitulacji nie będzie .
Unoszę kija jak mogę najwyżej i ruszam za rybą .
Jak stary łoś walę przez tę trzcinę a w głowie tylko jedno-aby się nie
spiął , aby się nie spiął .Wypadając z tych trzcin porządnie wystraszyłem
dwóch wędkarzy, gdy się połapali w czym rzecz , szybko pozwijali
swoje wędki i dawaj kibicować . Ryba w tym czasie trochę odpuściła ,
bo mogłem wreszcie odzyskać trochę żyłki , udawało mi się kilka metrów
podcholować ja na tak zwaną pompkę , to znowu ona dawała susa
i tak trwało to bite pół godziny . Te moje zmagania zostały zauważone[/b]
i dookoła mnie zebrała się spora grupka kibiców . Tym czasem ryba już
na dobre osłabła i w krótce ujżałem na wodzie kręgi , ale ryby jeszcze
widać nie było . Jeszcze kilka potężnych odejść i tu dopiero moje
i nie tylko moje zdziwienie , gdy naszym oczom ukazał się nawet dość
ładny , ale karp . Karp ważył ponad 8 kg , zważył go jeden z wędkarzy ,
ja zrobiłem sobie tylko z nim fotkę [awatar] i natychmiast wrucił do
wody , na zasłużony odpoczynek , należał się i jemu i mnie .
Każdy z wędkarzy , który złwił fałszywie większą sztukę, wie o czym
ja piszę . Karp dostał blachą tuż przy płetwie grzbietowej i stąd ta
jego waleczność i mądrość , bo nie przypadkiem szedł niemal po brzegu
chcąc wychaczyć blachę .
z wędkarskim pozdrowieniem Waldi-54.
Przypomniałem sobie pewien listopadowy dzień , gdy wybrałem się
na ryby z moim synem . Chciałbym go wam opowiedzieć a ponieważ
jest to mój debiut w tej kategorii to proszę o wyrozumiałość .
Ze spinningiem po przygodę .
Zadzwonił do mnie syn z propozycją wyjazdu na ryby .
Oczywiście nie musiał mnie zbytnio namawiać , nie miałem obiekcji
co do wyjazdu , ale do samego miejsca , gdzie mieliśmy się wybrać .
Miało to być komercyjne łowisko oddalone około 20 km od Lublina .
Są to trzy malowniczo położone stawy przy trasie Lublin-Rzeszów .
Ja miałem ochotę wybrać się nad lubelskie morze czyli zalew
Zemborzycki i byłem już przygotowany aby zapolować na szczupaka .
Ponieważ był listopad i piękna słoneczna sobota postanowiliśmy ,
że wybierzemy się tam ze spinningami .
Jadąc na skróty już po 20 minutach byliśmy na miejscu .
Miła pani w recepcji odnotowała godzinę przyjazdu i mogliśmy
zaczynać .Oczywiście na wszystkich trzech stawach było sporo
wędkarzy , więc dalsze rzuty nie wchodziły w rachubę , pozostały nam tylko krótkie rzuty pomiędzy kijami i nieco dłuższe na zwężeniu stawu .
Z relacji wędkarzy dowiedziałem się , że dwa dni wcześniej padł nowy
rekord szczupaka na tym łowisku , prawie 13 kg .
Biczowaliśmy wodę po obu stronach , często zmieniając przynęty ,
ale bez rezultatów . Syn postanowił szukać szczęścia na drugim stawie ,
ja miałem zamiar obłowić jeszcze samą końcówkę stawu , tak zwany
rękaw . Rękaw ów to długie na 20 może 25 metrów lejkowate
zakończenie stawu , zarośnięte do okoła gęstą trzciną .
Tu nikt nie łowił i można było sobie pozwolić na dłuższe rzuty .
Wybrałem stanowisko w miejscu najwęższym , aby móc z niego
swobodnie obłowić oba brzegi . Dotarcie tam wymagało sporo
wysiłku , przedzierania się przez gęstą w tym miejscu trzcinę ,
lecz w końcu dotarłem nad staw i muszę przyznać , że miejscówkę
wybrałem super .
Pierwsze rzuty na gumkę nic nie dały , więc zmiana na wiróweczkę
DAM-3 i rzut około 20 metrów . Wolno prowadzę blaszkę wzdłuż linii
brzegowej , staram się prowadzić w pół wody . W połowie drogi nagle ,
tak jakbym złapał zaczep , tak jakbym zaczepił o wystający w wodzie
korzeń . Mocniejsze szarpnięcie i nagle ten zaczp ożył i zmierza w moim
kierunku , ale idzie wolno, prawie ocierając się o brzeg . Pod moimi
nogami nawet nie zwolnił , tylko tuż przy brzegu , niemal ocierając się
oniego , odszedł na drugą stronę nie zwalnijąc nawet na moment .
Wszystko wskazywało na to , że mam na kiju suma , żadnych typowych
dla szczupaka odjazdów czy trzepania łbem , tylko wolno szedł ocierając się o brzeg . Pomyślałem: no to miałeś Waldi ładną rybę na wędce ,
bo na zestaw jaki mam na wędce [0,17] w tych warunkach to raczej
nie mam szans .Ryba w tym czasie robiła piąty czy szósty krąg .
Hamulec cicho terkotał aż miło było słuchać .
Postanowiłem przykręcić troszkę hamulec , na małą chwilkę ryba jakby
się zawachała lub znudziło jej się takie kręcenie w koło , bo postanowiła
tę zabawę zakończyć i ruszyła środkiem stawu w stronę
przeciwległego brzegu oddalonego o ponad 100 metrów .
Z przerażeniem parzyłem jak wybiera mi żyłkę ze szpuli , w pierwszym
odruchu chciałem przykręcić hamulec i dobrze że tego nie zrobiłem ,
bo żyłka pękłaby jak włos . To byłoby poddanie się a to nie wchodziło
w grę . Pomyślałem : że gdyby to działo się w połowie stawu to może
miałbym szansę a tak to wybierze mi całą żyłkę i będzie po ptakach .
Bez namysłu podejmuję decyzję -kapitulacji nie będzie .
Unoszę kija jak mogę najwyżej i ruszam za rybą .
Jak stary łoś walę przez tę trzcinę a w głowie tylko jedno-aby się nie
spiął , aby się nie spiął .Wypadając z tych trzcin porządnie wystraszyłem
dwóch wędkarzy, gdy się połapali w czym rzecz , szybko pozwijali
swoje wędki i dawaj kibicować . Ryba w tym czasie trochę odpuściła ,
bo mogłem wreszcie odzyskać trochę żyłki , udawało mi się kilka metrów
podcholować ja na tak zwaną pompkę , to znowu ona dawała susa
i tak trwało to bite pół godziny . Te moje zmagania zostały zauważone[/b]
i dookoła mnie zebrała się spora grupka kibiców . Tym czasem ryba już
na dobre osłabła i w krótce ujżałem na wodzie kręgi , ale ryby jeszcze
widać nie było . Jeszcze kilka potężnych odejść i tu dopiero moje
i nie tylko moje zdziwienie , gdy naszym oczom ukazał się nawet dość
ładny , ale karp . Karp ważył ponad 8 kg , zważył go jeden z wędkarzy ,
ja zrobiłem sobie tylko z nim fotkę [awatar] i natychmiast wrucił do
wody , na zasłużony odpoczynek , należał się i jemu i mnie .
Każdy z wędkarzy , który złwił fałszywie większą sztukę, wie o czym
ja piszę . Karp dostał blachą tuż przy płetwie grzbietowej i stąd ta
jego waleczność i mądrość , bo nie przypadkiem szedł niemal po brzegu
chcąc wychaczyć blachę .
z wędkarskim pozdrowieniem Waldi-54.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]