24-02-2009, 21:07
Wielkie dzięki za ciepłe przyjęcie debiutu!
I od razu odpowiem Bysiorowi. Powściągliwość moja jest naturalna. Toż to debiut „literacki”. Poza tym we wszystkim trzeba mieć umiar. Jakbym wszystko od razu napisał to nie miałbym już co pisać więcej. A i towarzystwo czytające mogłoby przysnąć.
Na więcej ekspresji i wątków „z dreszczykiem” pozwolę sobie przy okazji jakiejś letniej relacji sezonu 2009.
Natomiast kwintesencję całej spływowej przygody wiślanej świetnie ujął Tymon, cytuję: „to jest dopiero frajda, jak ze strachu zaciskasz dłonie na wiosłach i czekasz jak Cię wciągnie”. Właśnie tak jest! Na początku boisz się, ale potem sam szukasz tego strachu. Na mojej trasie mam taki właśnie jeden moment. Z dala już widać wielki wir, nagle Wisła przyspiesza, zasuwasz, że hej, na sondzie głębokość przekracza 10 metrów i nagle…. stoisz w miejscu. I kręci wkoło. Pierwszy raz nie byłem przygotowany, dobrze, że siedziałem. Zdjęć niestety nie mam, bo wtedy właśnie zaciskam ręce na wiosłach.
Ale poza tym to naprawdę piękny wypoczynek. Trochę tylko trzeba uważać na przeszkody, dlatego ja zawsze spływam odwrotnie, czyli nie tak jak w łódce na wiosłach tyłem do kierunku jazdy, tylko przodem. Kilka takich przykładowych, typowych przeszkód załączam.
Natomiast jakby udało się zorganizować taki spływ w większym gronie to ja oczywiście piszę się desperacko!!!
I od razu odpowiem Bysiorowi. Powściągliwość moja jest naturalna. Toż to debiut „literacki”. Poza tym we wszystkim trzeba mieć umiar. Jakbym wszystko od razu napisał to nie miałbym już co pisać więcej. A i towarzystwo czytające mogłoby przysnąć.
Na więcej ekspresji i wątków „z dreszczykiem” pozwolę sobie przy okazji jakiejś letniej relacji sezonu 2009.
Natomiast kwintesencję całej spływowej przygody wiślanej świetnie ujął Tymon, cytuję: „to jest dopiero frajda, jak ze strachu zaciskasz dłonie na wiosłach i czekasz jak Cię wciągnie”. Właśnie tak jest! Na początku boisz się, ale potem sam szukasz tego strachu. Na mojej trasie mam taki właśnie jeden moment. Z dala już widać wielki wir, nagle Wisła przyspiesza, zasuwasz, że hej, na sondzie głębokość przekracza 10 metrów i nagle…. stoisz w miejscu. I kręci wkoło. Pierwszy raz nie byłem przygotowany, dobrze, że siedziałem. Zdjęć niestety nie mam, bo wtedy właśnie zaciskam ręce na wiosłach.
Ale poza tym to naprawdę piękny wypoczynek. Trochę tylko trzeba uważać na przeszkody, dlatego ja zawsze spływam odwrotnie, czyli nie tak jak w łódce na wiosłach tyłem do kierunku jazdy, tylko przodem. Kilka takich przykładowych, typowych przeszkód załączam.
Natomiast jakby udało się zorganizować taki spływ w większym gronie to ja oczywiście piszę się desperacko!!!