12-05-2016, 13:06
Wieści prosto z łódki.
„Wiele jeszcze upłynie wody,
Pozdrawiam waldi-54.
Drugi majowy weekend na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim upłynął w 80% na polowaniu na majowego drapieżnika, jakim jest niewątpliwie szczupak. Pogoda od samego rana nie nastrajała zbyt optymistycznie, a to z tego powodu, że wiał nawet dość silny wiaterek, ale wiał ze wschodu i z północnego wschodu, a jak mówi przysłowie,”Wiatr ze wschodu, ryba chodu” akurat w tym dniu ta przypowieść nie bardzo się sprawdziła, bo rybki były, może nie w takich ilościach jak byśmy sobie tego życzyli, ale były.
Sobotni ranek co prawda okazał się wypadem na wielkie „O” ale już popołudniowa sesja dała wynik pozytywny, jeden około 50-cio centymetrowy szczupaczek i dwa okonie +/- 20 cm.
[attachment=22295]
[attachment=22296]
W niedzielę rano ponownie pływam za szczupakiem i ostatecznie łowię takiego 67cm
[attachment=22297]
i na tym właściwie powinienem zakończyć, ale chciałbym jeszcze wspomnieć o pewnym fakcie: w nie wielkiej odległości ode mnie pływał gość tak jak ja na łódce, jeszcze zanim ja złowiłem swojego szczupaka, widziałem jak gość podbiera coś w podbierak, od szwagra łowiącego z pomostu wiem że złowił ładnego szczupaka. Po jakimś czasie przybliżył się do mnie w czasie gdy ja podbierałem swojego szczupaka, nim go wypiąłem, zrobiłem fotką i uwolniłem facet płynąc na silniku elektrycznym wyprzedził mnie i spokojnie złowił drugiego szczupaka, zapiął go na tak zwaną „agrafkę” i odpłynął na kolejną miejscówkę, gdzie po kilku minutach przyholował szczupaka, podebrał go w podbierak i tak jak dwa poprzednie skończył on na „agrafce” Ten sam scenariusz powtórzył się jeszcze raz. Nie chcę uchodzić za jakiegoś pieniacza co się wszystkiego czepia, ale wydaje mi się, że jakieś limity dobowe jakie są w regulaminie obowiązują wszystkich wędkarzy, być może w tym przypadku gość chciał na koniec dnia wybrać sobie dwa najładniejsze szczupaki, a dwa zgodnie z regulaminem wypuścić, tylko czy po kilku godzinach pływania za łódką na „smyczy” przeżyły?
[attachment=22296]
W niedzielę rano ponownie pływam za szczupakiem i ostatecznie łowię takiego 67cm
[attachment=22297]
i na tym właściwie powinienem zakończyć, ale chciałbym jeszcze wspomnieć o pewnym fakcie: w nie wielkiej odległości ode mnie pływał gość tak jak ja na łódce, jeszcze zanim ja złowiłem swojego szczupaka, widziałem jak gość podbiera coś w podbierak, od szwagra łowiącego z pomostu wiem że złowił ładnego szczupaka. Po jakimś czasie przybliżył się do mnie w czasie gdy ja podbierałem swojego szczupaka, nim go wypiąłem, zrobiłem fotką i uwolniłem facet płynąc na silniku elektrycznym wyprzedził mnie i spokojnie złowił drugiego szczupaka, zapiął go na tak zwaną „agrafkę” i odpłynął na kolejną miejscówkę, gdzie po kilku minutach przyholował szczupaka, podebrał go w podbierak i tak jak dwa poprzednie skończył on na „agrafce” Ten sam scenariusz powtórzył się jeszcze raz. Nie chcę uchodzić za jakiegoś pieniacza co się wszystkiego czepia, ale wydaje mi się, że jakieś limity dobowe jakie są w regulaminie obowiązują wszystkich wędkarzy, być może w tym przypadku gość chciał na koniec dnia wybrać sobie dwa najładniejsze szczupaki, a dwa zgodnie z regulaminem wypuścić, tylko czy po kilku godzinach pływania za łódką na „smyczy” przeżyły?
Śmiem w to wątpić. Martwi mnie takie zachowanie „wędkarza” tym bardziej, ze łowiąc na tym jeziorze musiał wykupić dodatkowe zezwolenie, minimum na sezon, czyli od maja do końca października. Średnio na wodzie w weekendy pływa od 5 do 12 łódek i gdyby co drugi tak się zachował to szczupaka łowilibyśmy tylko w maju i to nie wiem czy do końca maja by go wystarczyło. W tym miejscu przypomniał mi się wierszyk, który kiedyś napisałem, jedna ze zwrotek brzmi tak:
„Wiele jeszcze upłynie wody,
nim zrozumieją znacznie słów,
że wędkarz to esteta przyrody,
nie kolekcjoner rybich głów.
Tym cytatem z własnego wiersza kończę te Wieści prosto z łódki, mam nadzieję, że kolejne będą bardziej przyjemne.
Pozdrawiam waldi-54.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]