Moczykij, widziałem na oczy proces tworzenia drewnianej pychówki jak i proces tworzenia łodzi pychowej z laminatu. Przyznam że z moich obserwacji wykonanie łódki z laminatu jest dużo łatwiejsze. Przy laminacie ważne jest kopyto, którym w tym wypadku co ja widziałem była też łódka z laminatu tylko że rozcięta i przedłużona. Ta docelowa miała być o ponad dwa metry dłuższa.
No ale mowa o drewnianej.
Pytasz co potrzeba, tylko że jeszcze dodam że jestem teoretyk bo widzieć widziałem budowę w różnych etapach, ale nie brałem w tym udziału.
Drewno, to podstawa. Z tego co rozmawiałem z "szkutnikiem" musi to być dobre drewno. Najlepiej sosna, jeszcze lepiej gdy ta sosna będzie sezonowana (nawet kilka lat, bo ze świeżego mokrego drewna mogą być problemy - pękanie). Ja w przyszłym roku też będę robił pychówkę drewnianą, nie swoimi rękoma oczywiście tylko materiał (drzewo) jest moje i będzie to robił gość zajmujący się tym. Ja mam deski sosnowe wysezonowane, leżą u mnie ok.10lat i mają grubość ok.5cm czyli popularne dwa cale i długość ok.7,5m przy szerokości ok50cm. Deski oczywiście muszą być cieńsze czyli calówki (2,5cm). Ważne też jest jaką chcesz wielkość łódki, długość i szerokość. Ja celuję w okolice 6,5m do 7,5m i podłoga ok1m w najszerszym miejscu (bo najszersze deski jakie mam mają 50cm). Polecam robienie podłogi z dwóch desek. Można oczywiście zrobić i z trzech czy nawet więcej, lecz taka podłoga lubi się w suchych miejscach (dziób i rufa), czyli w tych gdzie wody nie dotyka, rozsychać i pękać a co za tym idzie rozłazić na łączeniach desek. Osobiście polecam Ci łódkę z burtami na zakładki, ale tak to trzeba zrobić żeby łączenie desek (zakładka) podczas max. obciążenia nie była pod wodą. Wiesz o co mi chodzi, styk, łączenie zakładkowe desek nie może być poniżej linii wody. Niby dobre połączenie i uszczelnienie nie będzie powodowało przeciekania lecz takie rozwiązanie na dłuższą metę jest skuteczniejsze (nie próchnieje drzewo). Podsumowując dolna deska burty jest na tyle szeroka żeby podczas pływania nie sięgała lustra wody.
Podgięcie łódki, ja widziałem jak szkutnik miał przygotowane coś w rodzaju stołu, w którym mocował poprzeczne deski tak aby po położeniu wzdłuż dech podłogi i skręceniu ściskami łódka nabrała wymaganego kształtu, moczył to gorącą parą by deski nie pękały, i przykładał boczną burtę do tej podłogi, odrysowywał kształt i przycinał. Nie pamiętam jak robił łączenie burt z podłogą, lecz można się domyślać że gwoździami lub wkrętami - oczywiście i jedno i drugie musi być koniecznie mosiężne. Burta do burty też łączona w podobny sposób. Wręgi w łódce też podobno dobrze dawać gęściej, choć to głównie zależy od długości samej łodzi, lecz wstawienie wręgi co 80cm czy nawet metr nie będzie przesadą (choć widziałem i drewnianą pychówkę ponad 6m w ogóle nieposiadającej wręg).
Cholera ciężko tak pisać bo pewnych zagadnień nie jestem w stanie Ci opisać, choć widziałem jak to niemal wszystko przebiega.
Konserwacja łodzi, tą Adama którą ja też pływam jest zrobiona pokostem, który ma zapobiegać picia wody przez deski, ma też i jedną wadę - nie wsiądziesz głodny na łódkę tak pachnie wędzonym mięskiem
. Do łączeń między deskami tradycyjnie używa się sznura, pakuł lnianych i szczeliny zalewa specjalnym lepikiem. Dodam że tylko łączenia desek a nie całą podłogę jak to zwykle ma miejsce. Nie używa się też do tego zwykłej smoły, choć wiem że to jest ogólnie stosowane. Zwykła smoła ma wady, przy pracy desek (rozszerzanie, kurczenie) będzie pękała i puszczała wodę. Lepik (choć nie wiem dokładnie jaki) nie ma tego problemu i zawsze jest elastyczny. Łódka drewniana ma tą wadę że trzeba ją co sezon konserwować, pokostem malowanie jak i lepikowanie łączeń na gorąco - można sobie pomóc i zamiast tradycyjnego nagrzewania żelaz w ognisku posłużyć się cieńszym (szybciej nagrzewającym się) żelazem w połączeniu z palnikiem na zwykły gaz z butli. Tak jest o wiele szybciej i wygodniej.
Pewnie padną tu też pytania dlaczego drewno, nie lepiej plastik/laminat. Ja w 100% wolę drewno i nikt do żadnego plastiku mnie nie przekona mimo iż ma faktycznie więcej zalet od drewna (odchodzi coroczna konserwacja). Drewnem nie muszę się martwić że uderzę w napływ główki i mam po łódce, jest cichsza przy nocnym łowieniu, praktycznie nie reaguje na boczny silny wiatr podczas łowienia i pływania, jest stabilniejsza i ładniejsza
.
Na koniec jeszcze napiszę że jeżeli będziesz ją trzymał gdzieś na wodzie gdzie nie ma cienia to dobrym, choć może mało estetycznym rozwiązaniem jest po każdym pływaniu kładzenie na podłogę np. starego dywanu czy chodnika. Po prostu jeśli coś będzie leżało to słońce nie spowoduje dość mocnego wysuszania desek i jego pękania, o zalewaniu wodą łódki chyba wspominać nie muszę. A i jeszcze jedna bardzo ważna uwaga = nie maluj nigdy łódki żadną farbą!. Tylko i wyłącznie pokost, żadnych farb, drewnochronów czy innych specyfików które to nie przepuszczają wody. Nie zabezpieczysz drewna tak żeby w jakimś miejscu nie napiło się wody a jak się napije to ani farba, ani drewnochron nie pozwoli wodzie odparować i drewno będzie gniło. Tylko pokost, łódka wtedy ma bardzo ładny kolor, kolor drzewa
, a jeśli taki Ci się nie podoba to do pokostu zawsze możesz dodać np. sadzy żeby zmienić lekko barwę - nawet do mocno brązowego.
Teorii wypisałem trochę ale praktyki nie posiadam więc traktuj to jako pogląd a nie wskazówki bo to co u jednego szkutnika jest dobre u innego może być niedopuszczalne.
No i oczywiście o postępach, jeśli zaczniesz budowę niezwłocznie informuj.