02-12-2016, 11:24
Takie tam rozmyślania na koniec sezonu..
Kończy się już sezon, już czas podsumowania,
wiele pięknych chwil miałem, jak to podczas wędkowania.
Były także dni bezrybne, i obfite w drapieżnika,
na wspomnienie dreszcz emocji, ciało me przenika.
Na bezrybiu jak to mówią, bywa rybą rak,
który skusił się na pinkę, a było to tak.
Cicha, ładna miejscówka, zupełnie jak z baśni,
pod Olszyną piękna rynna a w niej kilka Jazi.
Na początek próbowałem skusić je na pastę,
ale nic to nie pomogło, menu miały własne.
Próbowałem na „białego” próbowałem na „pinkę”
a w efekcie, na kanapkę” ja „poczułem ślinkę”.
Żałowałem, że nie wziąłem „gumowych paprochów”
może wtedy bym ich wyleczył z tych ich rybich fochów.
Póki co zmieniłem ciasto na pięknego „czerwonego”
wyblakł w wodzie więc nie wzięło nic na niego.
Założyłem małą „pinkę” rzuciłem pod krzak,
na nią właśnie na bezrybiu, ładny skusił się rak.
Rak powrócił do swej wody, cały i zdrowy,
ja tym czasem w innym miejscu, swe ponawiam łowy.
Miejsce liche, na zakręcie, pełno tam zaczepów,
tam się czujesz niczym Jastrząb, pośród dzikich stepów.
Tutaj nawet rybka mała przechytrzy wędkarza,
a on porwie cały zestaw, tak też się tu zdarza.
Ale są i piękne ryby, bo "tam gdzie są patyki",
jak przysłowie stare mówi, " są też i wyniki"
Tylko trzeba się nauczyć w tym gąszczu poruszać,
trzeba wiedzieć skąd i dokąd możesz wędkę puszczać.
Gdy już poznasz takiej wody, wszystkie jej tajniki,
to bądź pewny, że za chwilę będą i wyniki.
Ale, ale, co ja gadam, to są rozmyślania,
sezon mija a więc pora jest podsumowania.
Chociaż wędek nie odstawiam, jak wielu do kąta,
bowiem lubię nad swą rzeką, co zimy się błąkać.
Sezon letni był UDANY, przyznaję to szczerze,
i zimowy ma być dobry, ja szczerze w to wierzę.
Kończy się już sezon, już czas podsumowania,
wiele pięknych chwil miałem, jak to podczas wędkowania.
Były także dni bezrybne, i obfite w drapieżnika,
na wspomnienie dreszcz emocji, ciało me przenika.
Na bezrybiu jak to mówią, bywa rybą rak,
który skusił się na pinkę, a było to tak.
Cicha, ładna miejscówka, zupełnie jak z baśni,
pod Olszyną piękna rynna a w niej kilka Jazi.
Na początek próbowałem skusić je na pastę,
ale nic to nie pomogło, menu miały własne.
Próbowałem na „białego” próbowałem na „pinkę”
a w efekcie, na kanapkę” ja „poczułem ślinkę”.
Żałowałem, że nie wziąłem „gumowych paprochów”
może wtedy bym ich wyleczył z tych ich rybich fochów.
Póki co zmieniłem ciasto na pięknego „czerwonego”
wyblakł w wodzie więc nie wzięło nic na niego.
Założyłem małą „pinkę” rzuciłem pod krzak,
na nią właśnie na bezrybiu, ładny skusił się rak.
Rak powrócił do swej wody, cały i zdrowy,
ja tym czasem w innym miejscu, swe ponawiam łowy.
Miejsce liche, na zakręcie, pełno tam zaczepów,
tam się czujesz niczym Jastrząb, pośród dzikich stepów.
Tutaj nawet rybka mała przechytrzy wędkarza,
a on porwie cały zestaw, tak też się tu zdarza.
Ale są i piękne ryby, bo "tam gdzie są patyki",
jak przysłowie stare mówi, " są też i wyniki"
Tylko trzeba się nauczyć w tym gąszczu poruszać,
trzeba wiedzieć skąd i dokąd możesz wędkę puszczać.
Gdy już poznasz takiej wody, wszystkie jej tajniki,
to bądź pewny, że za chwilę będą i wyniki.
Ale, ale, co ja gadam, to są rozmyślania,
sezon mija a więc pora jest podsumowania.
Chociaż wędek nie odstawiam, jak wielu do kąta,
bowiem lubię nad swą rzeką, co zimy się błąkać.
Sezon letni był UDANY, przyznaję to szczerze,
i zimowy ma być dobry, ja szczerze w to wierzę.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]