17-01-2014, 13:09
Wczoraj odwiedziłem staw, staw, który
tak na prawdę uczył mnie wędkarskiego
rzemiosła, gdzie przychodziłem łapać
pijawki, wkładając nogi do wody i potem
z nóg do słoika, piękne grube "pijawy" na
klenia, albo przychodziłem po to aby na
"popław" tak mówiliśmy o metodzie łowienia
na żywą muchę pięknych krasnopiór.
Fajnie było powspominać.
Tylko echo gra.
Już odleciały dawno żurawie,
po kormoranach pozostał puch.
Wszystko ucichło na stawie,
zamarł w sitowiu wszelki ruch.
Cisza, że aż w uszach dzwoni,
tylko z wysoka jastrzębia krzyk
spłoszył kaczki co na tej toni,
płynąc tworzyły zwarty szyk.
Rozpierzchły się w sitowie
i tylko po wodzie sunie cień,
ptaka, który też ma w głowie,
że właśnie kończy się dzień.
Dzień się chyli ku końcowi,
już wieczorne wstają mgły,
macham ręką wędkarzowi,
który w miejscu nadal tkwi.
Spoglądam na wody siną dal,
którą skrywa biała mgła,
słyszę śmiechy i rozmów gwar,
i cisza dookoła, a echo gra.
Smutno wygląda staw wieczorem,
już gwiazdy mienią się w wodzie,
rozmyślam nad minionym sezonem,
i o zmianach co zaszły w przyrodzie.
A przecież tak dawno temu to było,
gdy nad ten staw ja przybyłem,
wszystko w około życiem tętniło,
przyrodą i stawem się zachwyciłem.
Cichutki staw, przez ludzi omijany,
jeden z trzech , który pozostał,
z dzieciństwa przeze mnie zapamiętany,
bo nad tym stawem, bakcyl mój powstał.
On tak naprawdę uczył finezji
i wędkarskiego uczył mnie kunsztu,
był tym co w brew powszechnej "herezji",
pokazał jak łowić ryby nie z gruntu.
Przez lata zapomniany i ponownie odkryty,
wart jest tak jak dawniej, modlitwy i pokuty.
Jak dawniej wśród łozy, we mgle jest spowity,
nasz staw zielony, a nazwa jego – „Zasuty”, (*
(* - Zasuty – czyli za mgłą schowany.
tak na prawdę uczył mnie wędkarskiego
rzemiosła, gdzie przychodziłem łapać
pijawki, wkładając nogi do wody i potem
z nóg do słoika, piękne grube "pijawy" na
klenia, albo przychodziłem po to aby na
"popław" tak mówiliśmy o metodzie łowienia
na żywą muchę pięknych krasnopiór.
Fajnie było powspominać.
Tylko echo gra.
Już odleciały dawno żurawie,
po kormoranach pozostał puch.
Wszystko ucichło na stawie,
zamarł w sitowiu wszelki ruch.
Cisza, że aż w uszach dzwoni,
tylko z wysoka jastrzębia krzyk
spłoszył kaczki co na tej toni,
płynąc tworzyły zwarty szyk.
Rozpierzchły się w sitowie
i tylko po wodzie sunie cień,
ptaka, który też ma w głowie,
że właśnie kończy się dzień.
Dzień się chyli ku końcowi,
już wieczorne wstają mgły,
macham ręką wędkarzowi,
który w miejscu nadal tkwi.
Spoglądam na wody siną dal,
którą skrywa biała mgła,
słyszę śmiechy i rozmów gwar,
i cisza dookoła, a echo gra.
Smutno wygląda staw wieczorem,
już gwiazdy mienią się w wodzie,
rozmyślam nad minionym sezonem,
i o zmianach co zaszły w przyrodzie.
A przecież tak dawno temu to było,
gdy nad ten staw ja przybyłem,
wszystko w około życiem tętniło,
przyrodą i stawem się zachwyciłem.
Cichutki staw, przez ludzi omijany,
jeden z trzech , który pozostał,
z dzieciństwa przeze mnie zapamiętany,
bo nad tym stawem, bakcyl mój powstał.
On tak naprawdę uczył finezji
i wędkarskiego uczył mnie kunsztu,
był tym co w brew powszechnej "herezji",
pokazał jak łowić ryby nie z gruntu.
Przez lata zapomniany i ponownie odkryty,
wart jest tak jak dawniej, modlitwy i pokuty.
Jak dawniej wśród łozy, we mgle jest spowity,
nasz staw zielony, a nazwa jego – „Zasuty”, (*
(* - Zasuty – czyli za mgłą schowany.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]