Miętusowa przygoda.
Wiatr i śnieg i nocy chłód
z trudem rozpalam ognisko,
dym się wije setką smug,
zasłania łąkę, drogę i wszystko.
Chyba zemną coś nie tak,
skąd się wzięła ta pokusa,
aby, jak za młodych lat,
znowu się wybrać na miętusa.
Pod mostem się usadowiłem,
tak jak przed wielu, wielu latami.
Kije na sztorc swe ustawiłem
z dwiema różnymi przynętami.
Lśnią świetliki na szczytówkach,
jak Mars i Wenus na tle nieba,
szosą przemknie ciężarówka,
wioząc w nieznane to co potrzeba.
Nagle ostre branie mam,
wyraźnie to widzę w mroku nocy.
Cicho brzęczy stary DAM,
pewny jestem jego mocy.
Jeszcze sekundę czekam lub dwie,
zacinam tak nie za mocno,
niestety hak utkwił gdzieś na dnie
w zawadach z całą mocą.
Siłowe rwanie mi pozostało,
latarka czołowa mrok przecina
w głowie setki myśli powstało
złość, rozgrzała mnie jak adrenalina.
Zakładam mocny przypon nowy,
filecik z płoci na hak zakładam,
w głowie rodzi się plan nowy,
już kija w stojak nie wstawiam.
Na „czuja” przechytrzyć rybę chcę,
zarzucam zestaw w odmęty rzeki,
zimno, mokro, więc cały drżę
i prawie wcale nie czuję ręki.
Czuję branie, coś zestaw zabiera,
fala ciepła ciało rozgrzewa,
otwieram pałąk, coś żyłkę wybiera
i zmierza wprost w korzenie drzewa.
Zamykam pałąk, ostro zacinam,
czuję jak ryba walczy na haku,
troszkę ją tylko jeszcze przytrzymam
i już ląduje w mym podbieraku.
Szybkie mierzenie i szybka fotka.
Miarka wskazuje trzydzieści i pięć,
wielkość tej rybki jest mało istotna,
istotny jest upór, wędkarstwa sens.
Pierwszy to Miętus od wielu lat,
zimna nie czuję z wielkiej radości.
Rybka wciąż pływa a jam z siebie rad,
bo przypomniałem swe lata młodości.
Wiatr i śnieg i nocy chłód
z trudem rozpalam ognisko,
dym się wije setką smug,
zasłania łąkę, drogę i wszystko.
Chyba zemną coś nie tak,
skąd się wzięła ta pokusa,
aby, jak za młodych lat,
znowu się wybrać na miętusa.
Pod mostem się usadowiłem,
tak jak przed wielu, wielu latami.
Kije na sztorc swe ustawiłem
z dwiema różnymi przynętami.
Lśnią świetliki na szczytówkach,
jak Mars i Wenus na tle nieba,
szosą przemknie ciężarówka,
wioząc w nieznane to co potrzeba.
Nagle ostre branie mam,
wyraźnie to widzę w mroku nocy.
Cicho brzęczy stary DAM,
pewny jestem jego mocy.
Jeszcze sekundę czekam lub dwie,
zacinam tak nie za mocno,
niestety hak utkwił gdzieś na dnie
w zawadach z całą mocą.
Siłowe rwanie mi pozostało,
latarka czołowa mrok przecina
w głowie setki myśli powstało
złość, rozgrzała mnie jak adrenalina.
Zakładam mocny przypon nowy,
filecik z płoci na hak zakładam,
w głowie rodzi się plan nowy,
już kija w stojak nie wstawiam.
Na „czuja” przechytrzyć rybę chcę,
zarzucam zestaw w odmęty rzeki,
zimno, mokro, więc cały drżę
i prawie wcale nie czuję ręki.
Czuję branie, coś zestaw zabiera,
fala ciepła ciało rozgrzewa,
otwieram pałąk, coś żyłkę wybiera
i zmierza wprost w korzenie drzewa.
Zamykam pałąk, ostro zacinam,
czuję jak ryba walczy na haku,
troszkę ją tylko jeszcze przytrzymam
i już ląduje w mym podbieraku.
Szybkie mierzenie i szybka fotka.
Miarka wskazuje trzydzieści i pięć,
wielkość tej rybki jest mało istotna,
istotny jest upór, wędkarstwa sens.
Pierwszy to Miętus od wielu lat,
zimna nie czuję z wielkiej radości.
Rybka wciąż pływa a jam z siebie rad,
bo przypomniałem swe lata młodości.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]