05-10-2012, 12:57
Domaniów 2012.
W oparach opadających mgieł,
pod parasolem z gwiazd,
zamajaczył wędkarza cień,
i latarki jasny blask.
Od wody wieje, lekki wiatr,
nocy chłód na świat spłynął,
na trzcinach z cicha nam gra
i szalem z mgły nas owinął.
Co chwilę ciszę nocy przerywa,
ostry dźwięk sygnalizatora
i dreszczyk emocji nas podrywa,
że głębin ujrzymy potwora.
Ale to jeszcze nie potwór wód,
to leszczyk nawet, wymiarowy,
powraca na plecy nocny chłód
i senność wypędza nam z głowy.
Zbudziłem się, uśpiony ciszą,
kaczka wypływa już z sitowia,
na wodzie mewy się kołyszą,
uśpione falami Domaniowa.
Za chwilę słonko ogrzeje nas,
już pierwsze jego promienie,
oświetlają odległy, ciemny las,
drzewa rzucają już cienie.
Więc rosą obmywam twarz,
zmywam z powiek senność,
budzi się woda, budzi się las,
budzi się w nas codzienność.
Piękna ta jesień w mgieł oparach,
witam ją czynem i słowem
i tylko ptaki zamilkły w szuwarach
nad jesiennym już Domaniowem.
W oparach opadających mgieł,
pod parasolem z gwiazd,
zamajaczył wędkarza cień,
i latarki jasny blask.
Od wody wieje, lekki wiatr,
nocy chłód na świat spłynął,
na trzcinach z cicha nam gra
i szalem z mgły nas owinął.
Co chwilę ciszę nocy przerywa,
ostry dźwięk sygnalizatora
i dreszczyk emocji nas podrywa,
że głębin ujrzymy potwora.
Ale to jeszcze nie potwór wód,
to leszczyk nawet, wymiarowy,
powraca na plecy nocny chłód
i senność wypędza nam z głowy.
Zbudziłem się, uśpiony ciszą,
kaczka wypływa już z sitowia,
na wodzie mewy się kołyszą,
uśpione falami Domaniowa.
Za chwilę słonko ogrzeje nas,
już pierwsze jego promienie,
oświetlają odległy, ciemny las,
drzewa rzucają już cienie.
Więc rosą obmywam twarz,
zmywam z powiek senność,
budzi się woda, budzi się las,
budzi się w nas codzienność.
Piękna ta jesień w mgieł oparach,
witam ją czynem i słowem
i tylko ptaki zamilkły w szuwarach
nad jesiennym już Domaniowem.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]