27-03-2012, 06:13
Wędkarz i rybka.
Złowił wędkarz rybkę małą,
już miał puścić ją do wody,
gdy usłyszał gadkę taką,
puść mnie proszę, nie rób szkody.
Spełnię każde twe życzenie,
będziesz piękny i bogaty,
powiedz, jakie masz pragnienie?
Pałac zrobię z twojej chaty.
Śliczną pannę dam za żonę,
będą kumple Ci zazdrościć,
będziesz władzę miał, mamonę,
tylko nie daj już się prosić.
Myśli wędkarz, cóż do diabła,
kpina to czy maskarada?
Co za czort, że w ręce wpadła,
ryba, która wierszem gada?
Takie małe coś a gada,
niczym złota rybka z bajki,
jakieś brednie opowiada,
głodne wciska mi kawałki.
To nie ze mną, mała rybko,
mnie nie złapiesz na ten lep,
nie omotasz mnie tak szybko,
ciągle mam na karku łeb.
Ja nie wierzę w takie brednie,
dawno już wyrosłem z dziecka,
powiem krótko i konkretnie,
wiesz co rybko? Powiem, spieprzaj!
Kusisz mnie obietnicami,
ale ja ich nie kupuję.
Powiem Ci tak między nami,
nie od dzisiaj ja wędkuję.
Myślisz, że dam Ci się nabrać?
wybij to sobie z twej głowy
zresztą o czym tutaj gadać,
kto tu kogo w końcu złowił?
Wpuścił rybkę więc do wody,
rzecz by się skończyła cała,
miałby wędkarz rybkę z głowy,
lecz ta rybka tak nie chciała.
Raz po raz się pokazując,
propozycje nowe głosząc,
kusząc go wciąż, obiecując,
że mu wszystko zmieni w złoto.
Niech ją tylko o to prosi,
dobroczynność, to jej karma,
dla tej karmy wszystko znosi,
bez niej dola jej jest marna.
Nagle dźwięk się rozległ dzwonka,
ostry, niczym bat despoty,
rybka znikła a obok żonka,
mówi,- wstawaj stary do roboty.
Gdy poranną już pił kawę,
wciąż pamiętał sen swój ten
i westchnął, rozpatrując sprawę,
szkoda, że to jednak tylko sen.
Złowił wędkarz rybkę małą,
już miał puścić ją do wody,
gdy usłyszał gadkę taką,
puść mnie proszę, nie rób szkody.
Spełnię każde twe życzenie,
będziesz piękny i bogaty,
powiedz, jakie masz pragnienie?
Pałac zrobię z twojej chaty.
Śliczną pannę dam za żonę,
będą kumple Ci zazdrościć,
będziesz władzę miał, mamonę,
tylko nie daj już się prosić.
Myśli wędkarz, cóż do diabła,
kpina to czy maskarada?
Co za czort, że w ręce wpadła,
ryba, która wierszem gada?
Takie małe coś a gada,
niczym złota rybka z bajki,
jakieś brednie opowiada,
głodne wciska mi kawałki.
To nie ze mną, mała rybko,
mnie nie złapiesz na ten lep,
nie omotasz mnie tak szybko,
ciągle mam na karku łeb.
Ja nie wierzę w takie brednie,
dawno już wyrosłem z dziecka,
powiem krótko i konkretnie,
wiesz co rybko? Powiem, spieprzaj!
Kusisz mnie obietnicami,
ale ja ich nie kupuję.
Powiem Ci tak między nami,
nie od dzisiaj ja wędkuję.
Myślisz, że dam Ci się nabrać?
wybij to sobie z twej głowy
zresztą o czym tutaj gadać,
kto tu kogo w końcu złowił?
Wpuścił rybkę więc do wody,
rzecz by się skończyła cała,
miałby wędkarz rybkę z głowy,
lecz ta rybka tak nie chciała.
Raz po raz się pokazując,
propozycje nowe głosząc,
kusząc go wciąż, obiecując,
że mu wszystko zmieni w złoto.
Niech ją tylko o to prosi,
dobroczynność, to jej karma,
dla tej karmy wszystko znosi,
bez niej dola jej jest marna.
Nagle dźwięk się rozległ dzwonka,
ostry, niczym bat despoty,
rybka znikła a obok żonka,
mówi,- wstawaj stary do roboty.
Gdy poranną już pił kawę,
wciąż pamiętał sen swój ten
i westchnął, rozpatrując sprawę,
szkoda, że to jednak tylko sen.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]