11-02-2012, 19:26
Na lodzie.
Biała tafla ciemnej wody,
tak, to nie są przewidzenia,
na niej starszy, obok młody,
to miłośnicy są wiercenia.
Każdy świder w dłoni dzierży,
wiercą dziury na jeziorze.
Mięśni swoje każdy pręży,
by mieć kilka dziur w wyborze.
Starszy - swoją ma metodę,
gdy wywierci otworów kilka,
to cedzakiem cedzi wodę
i upodabnia się do wilka.
Przygarbiony nad przeręblą
w wody głębię puszcza blaszkę
czujny stoi z wilczą gębą,
raz po raz się drapiąc w czaszkę.
Przymarzł niemal już do lodu,
ale to go nie zniechęci,
choć to pora już powrotu,
On „mormyszką” ryby nęci.
Czas na lodzie szybko mija,
zmierzch już nastał, wracać pora,
nic nie złowił, złamał kija,
gdy gramolił się z jeziora.
Za to w domu, przy herbatce,
gdy już rozgrzał swoje nogi,
głośno swej oznajmił „babce”
- jutro ruszam, lecz na pstrągi!
Biała tafla ciemnej wody,
tak, to nie są przewidzenia,
na niej starszy, obok młody,
to miłośnicy są wiercenia.
Każdy świder w dłoni dzierży,
wiercą dziury na jeziorze.
Mięśni swoje każdy pręży,
by mieć kilka dziur w wyborze.
Starszy - swoją ma metodę,
gdy wywierci otworów kilka,
to cedzakiem cedzi wodę
i upodabnia się do wilka.
Przygarbiony nad przeręblą
w wody głębię puszcza blaszkę
czujny stoi z wilczą gębą,
raz po raz się drapiąc w czaszkę.
Przymarzł niemal już do lodu,
ale to go nie zniechęci,
choć to pora już powrotu,
On „mormyszką” ryby nęci.
Czas na lodzie szybko mija,
zmierzch już nastał, wracać pora,
nic nie złowił, złamał kija,
gdy gramolił się z jeziora.
Za to w domu, przy herbatce,
gdy już rozgrzał swoje nogi,
głośno swej oznajmił „babce”
- jutro ruszam, lecz na pstrągi!
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]