31-01-2012, 08:27
Zimowa płoteczka.
Zimą gdy śnieg, mróz i zawieja,
lecz jeszcze nie zamarzła rzeczka,
we mnie kiełkuje wędkarska nadzieja,
- być może teraz brać będzie płoteczka.
Wtedy swą wędkę wyjmuję z szafy,
plecak swój biorę, pudełko z przynętą
i ruszam przed siebie, jak przed laty,
brodząc po śniegu ze swoją wędką.
Kilka pewnych odwiedzam miejsc,
tam gdzie jesienią płotka brała,
to nic, że trudno tam teraz wejść,
śniegu nawiało i rzeka przybrała.
Kolejne swoje odwiedzam miejsca,
brodząc i potykając się na śniegu
w każdym łowię płotkę, lub jelca
i chwytam białe płatki w biegu.
I nie przeszkadza mi śnieg ani wiatr,
chłód przenikliwy, rzecz mało istotna,
wpatrzony w biały nadrzeczny świat
i już nie ważne, czy będzie brać płotka.
Ważna jest tylko ta dal, biała i czysta
i cisza, która aż dzwoni w uszach
i ja w tej ciszy, jak iluzjonista,
rybę wyjmuję z rzeki, jak z kapelusza.
I tak mnie ta czynność łowcy pochłania,
że sam nie wiem kiedy upływa czas
i w głowie swojej układam zdania,
którymi chciałbym obdarzyć Was.
Wiem, że to może nie jest poezja,
którą się pisze przez duże P.
Ale też nie jest to, hipokryzja,
bo piszę co noszę w sercu na dnie.
z wędkarskim pozdrowieniem waldi-54
Zimą gdy śnieg, mróz i zawieja,
lecz jeszcze nie zamarzła rzeczka,
we mnie kiełkuje wędkarska nadzieja,
- być może teraz brać będzie płoteczka.
Wtedy swą wędkę wyjmuję z szafy,
plecak swój biorę, pudełko z przynętą
i ruszam przed siebie, jak przed laty,
brodząc po śniegu ze swoją wędką.
Kilka pewnych odwiedzam miejsc,
tam gdzie jesienią płotka brała,
to nic, że trudno tam teraz wejść,
śniegu nawiało i rzeka przybrała.
Kolejne swoje odwiedzam miejsca,
brodząc i potykając się na śniegu
w każdym łowię płotkę, lub jelca
i chwytam białe płatki w biegu.
I nie przeszkadza mi śnieg ani wiatr,
chłód przenikliwy, rzecz mało istotna,
wpatrzony w biały nadrzeczny świat
i już nie ważne, czy będzie brać płotka.
Ważna jest tylko ta dal, biała i czysta
i cisza, która aż dzwoni w uszach
i ja w tej ciszy, jak iluzjonista,
rybę wyjmuję z rzeki, jak z kapelusza.
I tak mnie ta czynność łowcy pochłania,
że sam nie wiem kiedy upływa czas
i w głowie swojej układam zdania,
którymi chciałbym obdarzyć Was.
Wiem, że to może nie jest poezja,
którą się pisze przez duże P.
Ale też nie jest to, hipokryzja,
bo piszę co noszę w sercu na dnie.
z wędkarskim pozdrowieniem waldi-54
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]