Z wiarą do celu.
„Może pomyślisz, że robię sobie jajca,
-wymyślam brednie lub banialuki,
- wyruszam złowić głębin mieszkańca,
jeśli nie, - to niech zdziobią mnie kruki”.
Tak rzekł spotkany człowiek z wędką,
pewnego, pięknego dnia o poranku,
gdy chciałem właśnie pojechać „ósemką”
również na ryby i z tego przystanku.
Po pół godzinie jestem nad wodą,
zapach sosny mąci mi w głowie,
piękno poranka czerpię całym sobą
i trudno opisać go w krótkim słowie.
Już od tygodnia nęcę to miejsce,
co dzień tu wrzucam pęczak i płatki
w krzaków labiryncie schowane wejście,
jest miejscem mojej dzisiaj zasiadki.
Na lina dzisiaj się nastawiłem,
zestawy mocne oba na kijach,
na stołku wędkarskim się usadowiłem
wśród tataraku w złotogłowych liliach.
Taka już nasza wędkarska dola,
że nie wiesz kiedy umyka czas,
słonko już nisko, do domu pora
a na łowisku coś trzyma nas.
Ach – jeszcze jedno wędek sprawdzenie,
między grążele wędrują zestawy,
tam gdzie lekkie jest wypłycenie,
gdzie kolor dna lekko jest rdzawy.
Już po minucie spławik odpływa,
staje, tonie, znowu odjeżdża,
dłoń instynktownie wędkę podrywa,
żyłka się moja mocno napręża.
To nie był lin tak wyczekiwany,
lecz ładny karaś skusić się dał,
nim sprzęt zostanie spakowany,
karaś wolno odpływa w dal.
A na przystanku – niespodzianka,
człowiek z wędką czeka też tam,
pytam – jak tam będzie „dziobanka” ?
On na to – nie "szczupłego" mam.
Tak myślę dzisiaj o tym zdarzeniu,
jak wiara w sukces potrzebna jest nam,
z wiarą jest łatwiej dążyć do celu
a celem naszym jest wiele brań.
„Może pomyślisz, że robię sobie jajca,
-wymyślam brednie lub banialuki,
- wyruszam złowić głębin mieszkańca,
jeśli nie, - to niech zdziobią mnie kruki”.
Tak rzekł spotkany człowiek z wędką,
pewnego, pięknego dnia o poranku,
gdy chciałem właśnie pojechać „ósemką”
również na ryby i z tego przystanku.
Po pół godzinie jestem nad wodą,
zapach sosny mąci mi w głowie,
piękno poranka czerpię całym sobą
i trudno opisać go w krótkim słowie.
Już od tygodnia nęcę to miejsce,
co dzień tu wrzucam pęczak i płatki
w krzaków labiryncie schowane wejście,
jest miejscem mojej dzisiaj zasiadki.
Na lina dzisiaj się nastawiłem,
zestawy mocne oba na kijach,
na stołku wędkarskim się usadowiłem
wśród tataraku w złotogłowych liliach.
Taka już nasza wędkarska dola,
że nie wiesz kiedy umyka czas,
słonko już nisko, do domu pora
a na łowisku coś trzyma nas.
Ach – jeszcze jedno wędek sprawdzenie,
między grążele wędrują zestawy,
tam gdzie lekkie jest wypłycenie,
gdzie kolor dna lekko jest rdzawy.
Już po minucie spławik odpływa,
staje, tonie, znowu odjeżdża,
dłoń instynktownie wędkę podrywa,
żyłka się moja mocno napręża.
To nie był lin tak wyczekiwany,
lecz ładny karaś skusić się dał,
nim sprzęt zostanie spakowany,
karaś wolno odpływa w dal.
A na przystanku – niespodzianka,
człowiek z wędką czeka też tam,
pytam – jak tam będzie „dziobanka” ?
On na to – nie "szczupłego" mam.
Tak myślę dzisiaj o tym zdarzeniu,
jak wiara w sukces potrzebna jest nam,
z wiarą jest łatwiej dążyć do celu
a celem naszym jest wiele brań.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]