10-12-2019, 06:24
Załamuję już powoli ręce i tracę nawet ochotę na łowienie... Pogoda grudniowa przepiękna, ale... tej ryby chyba w ogóle nie ma... Zero obcierek krąpia, zero obcierek leszcza (*), o braniach jakichkolwiek sandacza nawet nie wspomnę. Głęboko, płytko, wobler, małe gumy, średnie gumy, duże gumy, na lekko, trochę ciężej... Nic. Martwa woda. Słyszy się co prawda co i raz, że gdzieś, ktoś, coś trafił ale powoli to się zaczyna robić jak gra w totolotka. Trzeba mieć farta. Ja pływam praktycznie dzień w dzień... i wyników w tym roku nie ma w ogóle... Z kolegami doszliśmy do wniosku, że po prostu nie ma tej ryby....
(*) - kiedyś o tej porze jak się łowiło, to trafiały się takie stada krąpi albo leszczy, że nie dało się normalnie łowić. Trzeba było przestawiać się tak, żeby łowić obok takich stad. I wtedy brały drapieżniki - bo były...
Mówię o odcinku, na którym łowię, bo gdzieś tam w górze i gdzieś tam w dole podobno jest trochę lepiej. Może trzeba pychówkę zamienić na ścigacza i pływać po 20 km w jedną stronę
(*) - kiedyś o tej porze jak się łowiło, to trafiały się takie stada krąpi albo leszczy, że nie dało się normalnie łowić. Trzeba było przestawiać się tak, żeby łowić obok takich stad. I wtedy brały drapieżniki - bo były...
Mówię o odcinku, na którym łowię, bo gdzieś tam w górze i gdzieś tam w dole podobno jest trochę lepiej. Może trzeba pychówkę zamienić na ścigacza i pływać po 20 km w jedną stronę
http://www.facebook.com/ShrapDrakers/