23-12-2010, 17:36
Ładnie, ładnie Damianie. Takie okonie cieszą bardzo
Ja dziś też po porannym noszeniu wybrałem się po 13 nad jeziorko. Po lodzie nie chodziłem, bo w pierwszej kolejności zacząłem obławiać pomost. A sam lód dziwny taki. Pod grubszą warstwą śniegu, jedno walnięcie pierzchni i jest dziura. Facet stoi na lodzie, ale przy samym narożniku pomostu, po którym ja chodzę. Drugi wraz z synem wraca z miejscówki, gdzie w zeszłym roku troszkę okoni się złowiło. Kurcze, kiedy te mrozy zrobią konkretną pokrywę
Do 15 złowiłem może z 15 okoni, z czego może ze 4szt. podchodziło pod 15cm, reszta maleństwa straszne.
Udało mi się uratować życie dwóm okonikom po jakieś 10 - 11cm. Koleś wyjął je na mormyszkę i jakoś dziwnie za daleko odrzucił od siebie. Myślę sobie - nie ma opcji, żeby rzucał do przerębla z takiej odległości. Stoję w pewnej odległości i obserwuję gościa. Kolejny mały złowiony i wrzuca do przerębla pod nogami. Ach, więc tamte planuje zabrać łotr jeden.
Podchodzę i się pytam, czemu niewymiarowe okonie leżą na lodzie. On zmieszany mówi, że je zaraz wypuści. Ja mu na to, zaraz to zdechną W końcu starszy pan odkłada wędkę, podchodzi do okoni ( już były dwie sztuki ) i biorąc je w rękę odnosi do dziury. Jednak można czasem pomóc rybkom. Ucieszyłem się, że chociaż dwie się uratowały. W torbie coś mu się trzepało, ale może te już były miarowe. Nie wiem, nie widziałem.
Po Świętach kolejne lodowe połowy.
Ja dziś też po porannym noszeniu wybrałem się po 13 nad jeziorko. Po lodzie nie chodziłem, bo w pierwszej kolejności zacząłem obławiać pomost. A sam lód dziwny taki. Pod grubszą warstwą śniegu, jedno walnięcie pierzchni i jest dziura. Facet stoi na lodzie, ale przy samym narożniku pomostu, po którym ja chodzę. Drugi wraz z synem wraca z miejscówki, gdzie w zeszłym roku troszkę okoni się złowiło. Kurcze, kiedy te mrozy zrobią konkretną pokrywę
Do 15 złowiłem może z 15 okoni, z czego może ze 4szt. podchodziło pod 15cm, reszta maleństwa straszne.
Udało mi się uratować życie dwóm okonikom po jakieś 10 - 11cm. Koleś wyjął je na mormyszkę i jakoś dziwnie za daleko odrzucił od siebie. Myślę sobie - nie ma opcji, żeby rzucał do przerębla z takiej odległości. Stoję w pewnej odległości i obserwuję gościa. Kolejny mały złowiony i wrzuca do przerębla pod nogami. Ach, więc tamte planuje zabrać łotr jeden.
Podchodzę i się pytam, czemu niewymiarowe okonie leżą na lodzie. On zmieszany mówi, że je zaraz wypuści. Ja mu na to, zaraz to zdechną W końcu starszy pan odkłada wędkę, podchodzi do okoni ( już były dwie sztuki ) i biorąc je w rękę odnosi do dziury. Jednak można czasem pomóc rybkom. Ucieszyłem się, że chociaż dwie się uratowały. W torbie coś mu się trzepało, ale może te już były miarowe. Nie wiem, nie widziałem.
Po Świętach kolejne lodowe połowy.
Życie zaczyna się nad Wisłą