25-07-2009, 22:44
I coś ode mnie.
Łowiska w Rembertowie k. Tarczyna (przy Mentosie czyli fabryce Van Melle - charakterystyczny wiatrak).
Porażka. Małe zbiorniki - 2 stawy i jedno takie coś, co dziecko przeszkoczy. Właściciel na wiosnę kupuje kilka beczkowozów ryb i je sprzedaje w formie zdobyczy wędkarskiej. Ryby trzeba zabierać a kosztują nieco drożej niż na innych łowiskach. Plusem jest brak opłaty za wstęp. Jest wszystko - przynajmniej na początku sezonu, po z każdym weekendem ryb coraz mniej. Szczupak, sum, karp, lin, jaź, srebrny karaś (tego najwięcej), jakieś amury. W weekendy ludzi jest zatrzęsienie. Szczególnie dużo nierozgarniętych azjatów, którzy bez skrępowania gapią się ludziom do pudełek i plecaków i przeszkadzają w łowieniu stając za plecami krok od człowieka i skutecznie uniemożliwiając zarzucenie wędki. Wiele ryb jest chorych (karpie i karasie) co wynika z tego że ryba jest importowana (urazy w transporcie) i nadmiernie zagęszczona.
Uwaga! Właściciele mają ZAJOBA na punkcie wkładania ryb do siatek. Ja jako, że wyłącznie spinninguję chodząc wokół stawów, przyjąłem metodę uśmiercania złowionych ryb, bo siatka to po pierwsze mało humanitarne a po drugie niepraktyczne dla kogoś kto się przemieszcza. Jak byłem tam ostatni raz, trafiłem sumka ze 3 kilo więc pałką w głowę, sum do torby a ja od razu do wagi i kasy. No i zrobiła się awantura. Usłyszałem jakieś pierdoły o niehumanitarnym trzymaniu ryb w folii a próby wytłumaczenia, że ja ryb w folii żywych nie przechowuję tylko je do wagi w niej niosę spowodowały reakcję dość niegrzeczną (dostałem polecenie niedyskutowania). Nota bene wędkarze, którzy przynoszą żywe ryby w siatkach obserwują jak są one bezceremonialnie wyrzucane z dużej wysokości do metalowej kuwety, ważone a następnie żywe, ciasno pakowane do mocno związanych foliówek. Tak więc opowieści właścicieli o humanitarnym traktowaniu ryb to zwykły przejaw hipokryzji. Prawdopodobnie chodzi o to, żeby złowiona ryba nie wysychała i nie traciła na wadze
Jak komuś nie przeszkadza ścisk tłok i atmosfera odpustu a chce koniecznie po zimie coś złowić to szczególnie w kwietniu polecam - potem już zdecydowanie nie.
Łowiska w Rembertowie k. Tarczyna (przy Mentosie czyli fabryce Van Melle - charakterystyczny wiatrak).
Porażka. Małe zbiorniki - 2 stawy i jedno takie coś, co dziecko przeszkoczy. Właściciel na wiosnę kupuje kilka beczkowozów ryb i je sprzedaje w formie zdobyczy wędkarskiej. Ryby trzeba zabierać a kosztują nieco drożej niż na innych łowiskach. Plusem jest brak opłaty za wstęp. Jest wszystko - przynajmniej na początku sezonu, po z każdym weekendem ryb coraz mniej. Szczupak, sum, karp, lin, jaź, srebrny karaś (tego najwięcej), jakieś amury. W weekendy ludzi jest zatrzęsienie. Szczególnie dużo nierozgarniętych azjatów, którzy bez skrępowania gapią się ludziom do pudełek i plecaków i przeszkadzają w łowieniu stając za plecami krok od człowieka i skutecznie uniemożliwiając zarzucenie wędki. Wiele ryb jest chorych (karpie i karasie) co wynika z tego że ryba jest importowana (urazy w transporcie) i nadmiernie zagęszczona.
Uwaga! Właściciele mają ZAJOBA na punkcie wkładania ryb do siatek. Ja jako, że wyłącznie spinninguję chodząc wokół stawów, przyjąłem metodę uśmiercania złowionych ryb, bo siatka to po pierwsze mało humanitarne a po drugie niepraktyczne dla kogoś kto się przemieszcza. Jak byłem tam ostatni raz, trafiłem sumka ze 3 kilo więc pałką w głowę, sum do torby a ja od razu do wagi i kasy. No i zrobiła się awantura. Usłyszałem jakieś pierdoły o niehumanitarnym trzymaniu ryb w folii a próby wytłumaczenia, że ja ryb w folii żywych nie przechowuję tylko je do wagi w niej niosę spowodowały reakcję dość niegrzeczną (dostałem polecenie niedyskutowania). Nota bene wędkarze, którzy przynoszą żywe ryby w siatkach obserwują jak są one bezceremonialnie wyrzucane z dużej wysokości do metalowej kuwety, ważone a następnie żywe, ciasno pakowane do mocno związanych foliówek. Tak więc opowieści właścicieli o humanitarnym traktowaniu ryb to zwykły przejaw hipokryzji. Prawdopodobnie chodzi o to, żeby złowiona ryba nie wysychała i nie traciła na wadze
Jak komuś nie przeszkadza ścisk tłok i atmosfera odpustu a chce koniecznie po zimie coś złowić to szczególnie w kwietniu polecam - potem już zdecydowanie nie.