13-11-2017, 21:23
We mgle.
Wrzesień przeleciał, październik przeminął,
listopad w parkach liście zamiata.
Odległy brzeg we mgle zginął,
płynę w nie znane, jak na koniec świata.
Pcha mnie w nie znane „matka nadzieja”
że w tych oparach coś przydarzy.
Nie straszny deszcz, ni śnieżna zawieja,
dla ludzi z pasją, czyli wędkarzy.
Płynę przed siebie w oparach mgły,
płynę z nadzieją, bo bez niej źle.
I toczy walkę pytajnik – Czy ?
Z wykrzyknikiem, który brzmi – Nie !
I wraca pytanie stare jak świat,
co nie raz przeszkadza spokojnie żyć.
Czy oset co kłuje to chwast czy kwiat,
i co jest ważniejsze, czy mieć ? Czy być ?
Odkładam wiosła, kotwica w dół,
przywraca spokój wędka w mej dłoni.
Pode mną pewnie rybek jest rój
a wkoło ławica dorodnych okoni.
Już nie ma znaczenia, złowię ? Czy nie ?
Ważne, że łowię, bo kocham to.
Cieszą mnie nawet bezrybne dnie,
gdy mogę w jeziorze wszelkie utopić zło.
Pływałem pół dnia, coś tam złowiłem,
i do weekendu trzeba znów żyć,
ważne że znowu na rybach byłem,
bo dla mnie ważniejsze niż mieć, jest - być.
[życie zaczęło się w wodzie,
woda to mój żywioł]
woda to mój żywioł]