Shrap Drakers Fishing - Forum
poezja wędkarska - Wersja do druku

+- Shrap Drakers Fishing - Forum (https://shrap-drakers.pl/forum)
+-- Dział: Wędkarstwo Moją Pasją! (https://shrap-drakers.pl/forum/forum-8.html)
+--- Dział: Rozmaitości (https://shrap-drakers.pl/forum/forum-13.html)
+--- Wątek: poezja wędkarska (/thread-812.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52


RE: poezja wędkarska - waldi-54 - 20-12-2013

Tak dla przypomnienia wiosenno-letnich
wypraw nad wodę, wystarczy zamknąć
tylko oczy i....(:

Szary poranek.

Dzień spod chmur się wyłania,
jak spod ciepłej pierzyny,
zaspany jeszcze, nocy się kłania
i rzece zagląda w mroczne głębiny.

Ożyły ryby, ruch w wodzie nie mały,
kleń za ukleją pogonił w głębinę,
uciekły kiełbie co na płyciźnie stały
i skryły się w traw zieleninie.

Nad wodą kołuje dostojnie Rybołów
i wypatruje łatwego dla siebie żeru,
atak i w górę i znów udał się połów,
jak snajper trafia wprost do celu.

Z trudem unosi na drzewo zdobycz,
nakarmi zawsze głodne pisklęta
i tylko ja nie mogę nic tutaj złowić
a wędka moja jest chyba zaklęta.

Idę za zakręt, czas miejsce zmienić
tam gdzie dwa stare rosną drzewa,
przy tej okazji jest warto nadmienić,
że ryby biorą, tam gdzie nas niema.

CDN.




RE: poezja wędkarska - moczykij - 20-12-2013

Puenta bardzo życiowa ROTFL Okok


RE: poezja wędkarska - Kaz - 20-12-2013

Waldziu skąd ja to znam , zapewne jak rozmawialiśmy wspólnie na zasiadce TakOklaskyOklaskyOklaskyOklasky


RE: poezja wędkarska - waldi-54 - 08-01-2014

Szary poranek II

Zmieniłem miejsce, tuż koło drzewa,
cicho, spokojnie, nurt jakby mniejszy.
Nad głową ptak pięknie mi śpiewa,
od razu czuję się, trochę weselszy.

Cichutko kilka chwil tu postoję,
popatrzę na wodę, czy coś tu pływa.
Kłębią się myśli w głowie mojej,
czemu, ach czemu nie bierze ryba.

Ciśnienie w normie jest od tygodnia,
nie było żadnych skoków ciśnienia.
Może zerują tak bliżej południa?
Wszak to się często u ryb zmienia.

Nagle się w wodzie coś zagotowało,
coś co musiało być wielką rybą.
I niebo co nieco też już pojaśniało,
choć słonko jeszcze jakby za szybą.

Po cichu rzucam raz, potem drugi,
prowadzę przynętę blisko dna.
Nagle jak ostrze noża, blask długi
i wędka w dłoni rytmicznie mi drga.

Ryba umyka tam gdzie jej zdaniem,
każda ryba uciec by chciała.
Kij się wygina, grozi złamaniem
i walka trwa, walka wspaniała.

Śruby, beczki i nagłe zwroty,
lecz nic to rybie już nie pomoże,
w głowie szum w sercu łomoty,
ach, dzięki Ci, dzięki Ci Boże.

Jak małe dziecko, które zabawkę,
dostało w prezencie od mamy.
Tak ja się cieszę, znając stawkę,
o jaką z tą rybą właśnie gramy.

Ja o przyjemność tylko z nią gram,
ona myśli, że gra o swe życie.
Wygram, i tak jej wolność dam,
wygrywać należy też przyzwoicie.

Już tylko ruch jeden podbieraka
i ryba ląduje już u mych stóp.
Jest ryba, jest przy tym draka,
Spoglądam i stoję ja niczym słup.

Miał być to szczupak, albo okoń,
ewentualnie może być kleń,
ale w tej wodzie pstrąg tak jak "koń" ?
patrzę i nie wierzę to chyba sen.

Piękny „potoczak” i jak wybarwiony,
dzięki ci rzeko ma ulubiona,
nie chcę nic więcej, jestem spełniony,
wracam z uśmiechem – misja spełniona.

- CDN.


RE: poezja wędkarska - waldi-54 - 17-01-2014

Wczoraj odwiedziłem staw, staw, który
tak na prawdę uczył mnie wędkarskiego
rzemiosła, gdzie przychodziłem łapać
pijawki, wkładając nogi do wody i potem
z nóg do słoika, piękne grube "pijawy" na
klenia, albo przychodziłem po to aby na
"popław" tak mówiliśmy o metodzie łowienia
na żywą muchę pięknych krasnopiór.
Fajnie było powspominać.


Tylko echo gra.

Już odleciały dawno żurawie,
po kormoranach pozostał puch.
Wszystko ucichło na stawie,
zamarł w sitowiu wszelki ruch.

Cisza, że aż w uszach dzwoni,
tylko z wysoka jastrzębia krzyk
spłoszył kaczki co na tej toni,
płynąc tworzyły zwarty szyk.

Rozpierzchły się w sitowie
i tylko po wodzie sunie cień,
ptaka, który też ma w głowie,
że właśnie kończy się dzień.

Dzień się chyli ku końcowi,
już wieczorne wstają mgły,
macham ręką wędkarzowi,
który w miejscu nadal tkwi.

Spoglądam na wody siną dal,
którą skrywa biała mgła,
słyszę śmiechy i rozmów gwar,
i cisza dookoła, a echo gra.

Smutno wygląda staw wieczorem,
już gwiazdy mienią się w wodzie,
rozmyślam nad minionym sezonem,
i o zmianach co zaszły w przyrodzie.

A przecież tak dawno temu to było,
gdy nad ten staw ja przybyłem,
wszystko w około życiem tętniło,
przyrodą i stawem się zachwyciłem.

Cichutki staw, przez ludzi omijany,
jeden z trzech , który pozostał,
z dzieciństwa przeze mnie zapamiętany,
bo nad tym stawem, bakcyl mój powstał.

On tak naprawdę uczył finezji
i wędkarskiego uczył mnie kunsztu,
był tym co w brew powszechnej "herezji",
pokazał jak łowić ryby nie z gruntu.

Przez lata zapomniany i ponownie odkryty,
wart jest tak jak dawniej, modlitwy i pokuty.
Jak dawniej wśród łozy, we mgle jest spowity,
nasz staw zielony, a nazwa jego – „Zasuty”, (*


(* - Zasuty – czyli za mgłą schowany.




RE: poezja wędkarska - Kaz - 18-01-2014

Waldi OklaskyOklaskyOklasky znam ten stawik Jezyk


RE: poezja wędkarska - waldi-54 - 07-02-2014

Tak mnie coś "naszło" by napisać coś o pstrągu,
bo tak prawdę powiedziawszy to nie pamiętam
czy coś na temat pstrąga pisałem, był kleń, był
jaż i inne ryby, ale czy był też pstrąg? Nie pamiętam.

Pstrąg.

Tam gdzie bystry wody nurt,
za kamieniem tuż przy dnie,
w małej rynnie i wzdłuż burt,
ujrzeć możesz pstrąga cień.

Wędkarz co ma oko bystre,
nie pomyli z niczym go,
bo pstrąg lubi wody czyste
i kamienne lubi On dno.

Czasem pod powierzchnią stoi,
łapiąc ciepłe słonka promienie,
mówią, że się cienia nawet boi,
bo płoszą go najmniejsze cienie.

Przez to trudnym do złowienia,
niech inni mówią, to co chcą,
często stanowiska swoje zmienia,
taki jest mądry ten nasz Pstrąg.

Kto raz jeden Pstrąga złowił,
ten po same uszy wpadł.
Styczeń mamy, więc się głowi,
gdzie szukać pstrągowych stad?

Pozdro. waldi-54Papa2









RE: poezja wędkarska - waldi-54 - 03-03-2014

Czyżby to Wiosna ?

Żurawie dumnie po łące kroczą,
choć to dopiero końcówka lutego.
Trawy jeszcze jesienią się złocą,
jakoś tak smutno tu jest dla tego.

W górze klucz dzikich gęsi leci,
wyraźnie jest słychać gęganie.
Patrzą w górę i starzy i dzieci,
wiosenne to przecież jest granie.

Wierzba już białe bazie puściła,
to pierwsze oznaki są wiosny.
Sroka już gniazdo swe poprawiła
dla oczu to widok radosny.

Tylko ten wiatr mroźny,
o zimie nam wciąż przypomina,
goni tabun chmur groźnych
a w lesie zakwitła leszczyna.

Słońce z za chmury ozłoci wszystko,
od razu weselej jest na duszy,
do wiosny już jest tak bardzo blisko,
żar serca wszelki lód kruszy.

Wiosna to, czy może przedwiośnie?
lecz w sercu już ciepło wiosenne.
Ptactwo ćwierka wokół radośnie
i w piórka chwyta promyki cenne.

I woda żyje pełnią życia,
i kaczki i piękne białe łabędzie,
i ja ochoty nabrałem do bycia,
nad wodą, gdzie wiosna wszędzie.








RE: poezja wędkarska - Kaz - 06-03-2014

Waldziu OklaskyOklaskyOklasky Już mam dosyć tej jakże innej zimy .Pora teraz już przyszła aby udać się na działeczkę .Kwadr


RE: poezja wędkarska - waldi-54 - 19-03-2014

Tym razem troszkę humoru i legendy,
ale też i (trochę) prawdy o moim mieście.


Karp to Lub-lin.

Rzeka piękna meandrując pośród pól się wije,
nad tą rzeką powstał gród i dzięki niej żyje.
Kiedyś ważny był w koronie dla handlu właśnie,
różne też pisano o nim – legendy i baśnie.

Dzisiaj idąc brzegiem rzeki słyszę świergot wróbli
i zadaję sobie pytanie, skąd ta nazwa – Lublin ?
Rzekę z racji swej bystrości, nazwali – Bystrzyca,
która pośród pól się wije, gdzie chmiel i pszenica.

Tam lessowe żyzne gleby wodami obmywa,
jest jak matka dla tych ziem, szczodra, sprawiedliwa.
Tylko czasem gdy po zimie następuje wiosna,
pozalewa łąki wodą, niczym panna radosna.

Nad niewielką, bystrą rzeką gród powstał bez nazwy,
ot, na wzgórzu nad stawami wyrastał dość sławny.
Latem roku 1317-tego Król rajców swych zwołał
i zapytał - jak w swych księgach zapisać ma zgoła?

Gród ten dotąd nie miał nazwy, więc król ich zapytał,
jak chcą miasto swoje nazwać, by mógł je zapisać?
Tymczasem pod miastem na królewskich stawach,
odławiano ryby, odłowy dla miasta, ważna była sprawa.

Wybrano sieci z wody, ryb w nich było bardzo wiele,
były karpie, były jacice, klinie, minogi, karasie, ukleje.
Była także jedna ryba, lecz nikomu dotąd nie znana,
potężna, oliwkowo złota w tych wodach nie widziana.

Przynieśli tą rybę do zamku na wzgórzu,
Król ze świtą przebywał na zamkowym podwórzu.
- Oceń królu czy karp to jest czy lin ?
króla zapytał rybak, który tam właśnie wodził prym.

Król rybę obejrzał z każdej niemal strony,
i wyszeptał po cichu sam bardzo zdziwiony:
- sam nie wiem do prawdy, karp to jest, lub lin,
echo słowa poniosło, odbiło od ścian lub-lin, lub-lin.

Gdy to król usłyszał zakrzyknął wesoło
do rajców, którzy właśnie zebrali się w koło,
- oto nazwa grodu, wiatr ją przyniósł z nad trzcin,
gród ten od dzisiaj niech się zwie – Lub-lin.

Po czym rybę upieczono, na stół podano królowi,
wiele linów od tej chwili w tych wodach się łowi.
Ta legenda się w pamięć wbiła niczym klin
a miasto to jest wędkarskie, bo karp to jest Lublin.